porównanie obu artystów wydaje się uzasadnione. Obaj są bardzo różnorodni tematycznie, gatunkowo. Niech zadecydują za nich filmy:
JONATHAN DEMME to:
"MILCZENIE OWIEC"
"FILADELFIA"
"POŚLUBIONA MAFII'
"DZIKA NAMIĘTNOŚĆ"
"MELVIN I HOWARD"
"KANDYDAT"
czy ostatnio znakomita "RACHEL WYCHODZI ZA MĄŻ"
SCOTT to:
"OBCY"
"ŁOWCA ANDROIDÓW"
"THELMA I LOUISE"
"GLADIATOR"
ale także tak nędzne filmy jak:
"OSACZONA"
"POJEDYNEK"
"1492"
"G.I. JANE"
"SZTORM"
"HANNIBAL"
"HELIKOPTER W OGNIU"
"KRÓLESTWO NIEBIESKIE"
oczywiście ma także na koncie znakomite, acz niedocenione filmy: CZARNY DESZCZ, DOBRY ROK i sympatyczni NACIĄGACZE
a i DEMME zaliczył klęskę: "PRAWDZIWE OBLICZE CHARLIEGO"
to jednak tylko jeden film
DEMME jest ostrożny, pieczołowity. Filmy robi rzadko, ale z klasą. Z nikim się nie siłuje. Nie zawsze to co robi jest popularne, kasowe, ale zawsze jest to artystycznie ambitne, stylowe
SCOTT robi dużo i często, nie zawsze z sensem. Za wszelką cenę chce być cały czas na topie. Kręci AMERICAN GANGSTER, W SIECI KŁAMSTW, ROBIN HOODA - pytanie tylko po co? Czy chce nam coś powiedzieć za pomocą tych filmów. nie wydaje mi się. Dowodzi swego niewątpliwego mistrzostwa rzemiosła. Jak dla mnie za mało.
DEMME się szanuje, jest artystą. SCOTT artystą bywa.
Wolę DEMME'a niż SCOTTA
a WY ?