Hmmm... Tez sie balem... Ale pamietam duuuuzo wiecej....

A kto by nie czuł strachu? Każdy by się czuł niepewnie w takiej niejednoznacznej sytuacji. Brrrr....

http://www.youtube.com/watch?v=eDRLtgr2T9E

I jeszcze mistrz Goldsmith. Co za napięcie. Ten klimat, klaustrofobiczny można rzec. Szkoda, że Rid poszedł w szmirowate kino komercyjne zamiast zostać i dalej kręcić arcydzieła. Mam na myśli choćby Gladiatora (który kilka plusów ma), Helikopter w ogniu czy wybitnie gówniany Robin Hood. Ale jest jeszcze nadzieja, jest nadzieja na to, że Scott wreszcie odzyskał formę sprzed lat. A przynajmniej powoli odzyskuje - Prometeusz, jednak i to nie jest poziom wczesnego Ridleya. Jest jeszcze wyczekiwany przeze mnie Exodus.

Muzyka wielkiego Goldsmitha, tajemnicza i niepokojąca. Perfekcyjna. "Prometeusz" dobry ponieważ Scott tym razem poszedł w zupełnie nowym kierunku (szkoda, że wyciął scenę z polską Wyborową - przywróci w wersji reżyserskiej?). Może nie jest to film aż tak brudny, ciemny i straszny jak "Nostromo", znacznie bardziej sterylny, ale też nakręcony starymi metodami, które wciąż działają. Szacunek dla Ridleya, że wciąż potrafi. Wciąż szuka nowych rozwiązań. Wciąż jest mistrzem kina s-f.

No pewno, że perfekcyjna :) A sam Nostromo to przykład na to, jak kręcić sci-fi. Niestety niewielu to potrafi, a Scott niepotrzebnie odszedł od tego gatunku. Jednak powrócił. Nie tak jakbyśmy wszyscy chcieli, bez klasy, bo Prometeusz poza pewnymi smaczkami, stroną techniczną i bardzo dobrą rolą Fassbendera, nie może się czym pochwalić. Jednak doceniam zamysł Scotta, bo wiem jaki był. Ewidentnie chciał przejść z tego do czego nas przyzwyczaił w poprzednich filmach, do aspektu bardziej filozoficznego. Bo Prometeusz zadaje jedno z ważniejszych pytań ludzkości. Mimo to doceniam ambitność Scotta, ale sam film wypadł tylko nieźle.