Nie wiem dlaczego, ale z reguły aktorzy grają swoje najważniejsze role ok. 40 roku życia, podczas gdy Edward Norton w wieku 35 lat stwierdził chyba, że od teraz będzie albo grał w drugim/trzecim planie albo będzie grał słabo? Co się stało? A może on zawsze był średni i jakby wrócić do jego ról z przełomy lat 90. i 2000' to wcale nie były one takie dobre?