Craig na pierwszy rzut oka mi do roli Jamesa Bonda nie pasował, był inny niż klasyczny szczupły elegancik z ciętym dowcipem i nie schodzącym z twarzy uśmieszkiem.
Postać tak mocno odbiegała od znanej przez masy wersji Bonda, że naprawdę długo zwlekałem z jego obejrzeniem.
W końcu przemogłem się... ale tylko z tego powodu, że widziałem wszystkie filmy o przygodach 007 i nie chciałem odpuścić.
Po pierwszych minutach Casino Royale nie wydawało mi się niczym specjalnym ale równocześnie z rozwojem akcji osoba Bonda zaczęła mnie zaciekawiać - z tego powodu, że odkrywam jego postać na nowo. Proste pytanie jakie zadałem sobie po obejrzeniu filmu było takie - "który James Bond był bardziej realny?".
Craig do roli Bonda lekcje odrobił niebywale, zmienił zupełnie postać, nadał jej nowy charakter, duszę i osobowość. Stworzył idealnego agenta, który jeżeli miałby szansę istnieć... istniał by tylko pod jego postacią.
Wypracował bardzo dobrze akcent, miał siłę, spryt i sprawność odpowiadające prawdziwemu agentowi, odporny na wszelkiego rodzaju czynniki, męski, niepokorny, posiadał wiedzę, która pozwalała mu szybko poznać i zdemaskować człowieka.
Dał uwieść się co prawda Vesper jednak uczucie jakie tam było działało w obie strony i było prawdziwe więc trudno było mu wyczuć w tym jakąś intrygę co też w pewnym stopniu "uczłowiecza" Bonda. Moim zdaniem to co zrobił Craig z 007 to prawdziwa rewolucja godna uwagi i wyrazów szacunku dla jego umiejętności aktorskich - widać w filmie, że dla Tej roli zrobił wiele - co pokazują również jego wypowiedzi. Brawo!
Brawo! Wreszcie jakieś mądre słowa! Zgadzam się z Tobą w 100%.
Owszem, posiadam książki Iana Fleminga i chyba właśnie postać Daniela Craiga jest najbliższa oryginałowi
Pierwszy Bond bez latających samochodów i plecaków z silnikiem odrzutowym. najlepszy Bond bez dwóch zdań