Wyszło szydło z worka.
Shia LaBeouf przyznał, że jego dziwaczne zachowanie w ostatnich tygodniach było efektem artystycznego performance'u.
Według aktora hashtag
#stopcreating, którym posługiwał się na Twitterze, jest nazwą projektu stworzonego we współpracy z metamodernistą (?) Luke'em Turnerem, scenarzystą i reżyserem
Davidem Ayerem (
"Bogowie ulicy") oraz poetą Kennethem Goldsmithem. Panowie chcieli w ten sposób rozpocząć dyskusję o niezmienności sztuki i naśladownictwie. Cokolwiek to znaczy.
Przypomnijmy: wszystko zaczęło się od krótkometrażówki, którą
LaBeouf nakręcił i z dumą pokazał światu. Zamiast zachwytów w sieci niemal natychmiast pojawiły się oskarżenia o plagiat.
LaBeouf przyznał się do tego i przeprosił twórcę pomysłu Daniela Clowesa. Jednak jego przeprosiny również okazały się plagiatem. Tak samo jak liczne z jego późniejszych wypowiedzi. Aktor stwierdził, że prawo autorskie ogranicza wolność twórczą, a potem ogłosił wycofanie się z życia publicznego.
LaBeouf nie jest pierwszym gwiazdorem zachowującym się skandalicznie na potrzeby artystycznego przedsięwzięcia. Wystarczy przypomnieć przypadek
Joaquina Phoeniksa i jego dokument
"Jestem jaki jestem". Czyżby w swoim performansie
LaBeouf dopuścił się jeszcze jednego plagiatu?