Osgood Perkins wraca z nowym horrorem. Ekranizując książkę Stephena Kinga i zamieniając ją w krwawą jatkę na ekranie, wielu uznało, że reżyser "Kodu zła" pokazał tym samym zupełnie inne oblicze. Jakub Popielecki doszukuje się jednak w jego nowym filmie bardzo perkinsowskich motywów i długiej horrorowej tradycji. Jak
Perkins poradził sobie z materiałem źródłowym
Kinga? I czy jego małpa rozgości się w annałach kina grozy?
Fragment recenzji filmu "
Małpa" można przeczytać poniżej. Cała jest już dostępna
POD LINKIEM TUTAJ.
Małpoza autor: Jakub Popielecki
Małpa jaka jest, każdy widzi. Wyszczerzone zęby, wyłupiaste oczy, zastygłe w bezruchu łapska, które ściskają małe pałeczki, grożąc, że lada chwila zabębnią na małym werbelku. Jeśli historia horroru jest również historią diabolicznych zabawek – od Chucky'ego przez menażerię z "
Władcy lalek" po Annabelle – to tytułowa maskotka z filmu
Osgooda Perkinsa ma już zagwarantowane miejsce w annałach kina grozy. W oku kamery ta małpa prezentuje się przecież jak należy: fotogenicznie, zadziornie, upiornie. Przy okazji dowodzi jednak, że aby zapisać się w historii gatunku, wystarczy czasem po prostu robić dobre wrażenie.
Piszę o historii horroru, bo "
Małpa" jest filmem o horrorze historii: nie tylko opowiada o przekazywanej z pokolenia na pokolenie traumie, ale też wyrasta z dziedzictwa traum pozaekranowych.
Osgood Perkins, z tych Perkinsów, dostał przecież w spadku niejeden horror, od tych filmowych ("
Psychoza") po te zupełnie niefilmowe (okoliczności śmierci matki). Ktoś powie, że ścieżka biografii wręcz nie dała mu wyjścia, po prostu musiał w końcu stanąć za kamerą i zacząć straszyć: życie ugniotło go w kształt reżysera horrorów. "
Małpa" jest zaledwie kolejnym rozdziałem jego nieustannego boju z fatum. Na formie filmu zaważyło jednak coś potencjalnie jeszcze straszniejszego: biurokracja.
Tytułowa maskotka ma przecież własną genealogię i licznych potomków: od mechanicznej lalki Jolly Chimp przez Ellę z horroru "
Małpia intryga" (1988) po drugoplanową postać z "
Toy Story 3" (2010). O ironio: najgroźniejszym ogniwem tego łańcucha okazał się animowany film dla dzieci – a raczej stojący na jego straży prawnicy. Disney nie lubi dzielić się swoimi maskotkami, więc
Perkins musiał zaprojektować swoją małpę w taki sposób, żeby nie przypominała zanadto postaci z animacji Pixara: zamiast talerzyków zabawka dostała więc pałeczki i werbelek. Nie powiem, dział prawny wielkiej korporacji to całkiem wdzięczny symbol bezcielesnej, ale wszechmocnej Grozy – takiej, jaka od początku nawiedza filmografię
Perkinsa.
Ale "
Małpa" wyrasta z jeszcze jednej tradycji i ma jeszcze jednego ojca:
Stephena Kinga. To pokrewieństwo przejawia się w dwójnasób. Po pierwsze, wprost: opowiadanie mistrza horroru posłużyło
Perkinsowi za pierwowzór scenariusza. Rozbudowując oszczędny fabularnie materiał literacki do rozmiarów pełnometrażowej fabuły, reżyser trochę za bardzo jednak przytulił się do Kinga. I tu wkracza "po drugie": "
Małpa" cierpi bowiem na klasycznie kingowską przypadłość, zgodnie z którą świetny punkt wyjścia prowadzi do mniej świetnego rozwinięcia. Wiecie, takiego, gdzie pojawiają się pająki z kosmosu albo eksplozje atomowe – kto czytał odpowiednie książki, ten wie.
Perkins zaczyna z wysokiego C i przez chwilę prowadzi opowieść w pięknym stylu, ale gdzieś po drodze małpi umysł przejmuje kontrolę i fabuła rozpada się na ciąg mniej lub bardziej atrakcyjnych skeczy.
Całą recenzję filmu "Małpa" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ. "Małpa" – zobacz zwiastun
Bliźniacy Hal i Bill odkrywają na strychu zabawkową małpkę swojego ojca. Wkrótce po tym, w ich najbliższym otoczeniu zaczyna dochodzić do serii zagadkowych i makabrycznych zgonów. Próbując odciąć się od ewidentnie nawiedzonego przedmiotu, bracia postanawiają wyrzucić małpę i kontynuować swoje życie, jakby nic się nie stało. Jednak po latach kolejne niewytłumaczalne śmierci wychodzą na światło dzienne.
Na co jeszcze warto czekać w marcu?
Najciekawsze premiery kinowe marca.