Małpy i ludzie: Jak zmieniała się "Planeta małp"?

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Ma%C5%82py+i+ludzie%3A+Jak+zmienia%C5%82a+si%C4%99+%22Planeta+ma%C5%82p%22+%E2%80%93+Filmweb-155471
Małpy i ludzie: Jak zmieniała się "Planeta małp"?
Jakub Majmurek pisze dla nas o kluczowym przesłaniu "Planety małp", przyglądając się jej różnym ekranizacjom i realizacjom. Temat odżył wraz z premierą najnowszej części "Królestwo planety małp", która trafi do kin już w ten piątek. 

***


W swojej ostatniej podróży lekarz okrętowy Lemuel Guliwer dociera do krainy Houyhnhnmów. Rządzą nią rozumne, szlachetne konie, traktujące na wpół zdziczałych ludzi – zwanych Yahoozami – jak przynoszące szkody zwierzęta. "Naturalny", a przynajmniej oczywisty dla czytelnika z początku osiemnastego wieku, porządek, w którym człowiek stanowi "koronę stworzenia", jedyny obdarzony mową i rozumem gatunek, zostaje postawiony na głowie przed oczami zdumionego Guliwera. Przepełniona mizantropią satyra Jonathana Swifta stawia pytanie, które w pełni kultura będzie w stanie wypowiedzieć dopiero kilka wieków później: a może dominacja człowieka nad innymi gatunkami nie jest czymś koniecznym, tylko przygodnym? Może kiedyś spotkamy inny, wyżej stojący od nas gatunek, zdolny udomowić ludzkość lub wytępić ją, jeśli nie będzie jej do niczego potrzebna?
  
Francuski pisarz Pierre Boulle wyraźnie inspirował się Swiftem, gdy na początku lat 60. pisał swoją "Planetę małp" – powieść o dziennikarzu, który przybywa na planetę, gdzie panującym gatunkiem są małpy. Boulle nigdy nie uważał "Planety" za swój najlepszy literacki materiał – powieść dała jednak początek franczyzie liczącej dwa seriale, w tym jeden animowany, kilka gier wideo, serię komiksów oraz dziesięć pełnometrażowych filmów kinowych, z których najnowszy – "Królestwo Planety Małp" ma premierę w ten piątek.

"Królestwo planety małp"
Małpia apokalipsa

"Planeta" stała się globalnym popkulturowym fenomenem nie za sprawą powieści, ale jej adaptacji w reżyserii Franklina J. Schaffnera z 1968 roku. Boulle był znany w Hollywood jako autor "Mostu na rzece Kwai", który David Lean zmienił w 1957 roku w oscarową superprodukcję. Producent Arthur P. Jacobs, który kupił prawa do powieści, miał jednak problem z przekonaniem dużego studia do wyłożenia pieniędzy na realizację. Dopiero kolejna wersja scenariusza – przedstawiająca znacznie mniej zaawansowane technologicznie, a przez to tańsze do pokazania na ekranie małpie społeczeństwo – przekonała studio 20th Century Fox do zainwestowania w projekt. 

Małpy z filmu Schaffnera, choć nie znają zaawansowanych technologii, tworzą zaawansowane społeczeństwo, podzielone na trzy kasty: goryle są w nim żołnierzami i policjantami, orangutany przywódcami politycznymi i religijnymi, szympansy naukowcami. Małpie społeczeństwo zna bowiem takie instytucje jak muzea i jest w stanie prowadzić systematyczne badania i eksperymenty naukowe. Ich obiektem staje się George Taylor, astronauta z Ziemi, który rozbija się na tytułowej planecie. Przekonuje się szybko i boleśnie, że małpy traktują tam ludzi podobnie jak rozumne konie traktowały Yahoozów w powieści Swifta – ludzie utracili zresztą zdolność mowy i cofnęli się w rozwoju do "zwierzęcego" poziomu. W ostatniej, pamiętnej scenie, dzięki której pierwsza "Planeta" weszła do klasyki kina, Taylor i towarzysząca mu młoda ludzka mieszkanka planety, Nova, docierają do objętej religijnym zakazem strefy poza granicami Miasta Małp, gdzie znajdują zakopaną do połowy w piachu Statuę Wolności. Podróż w przestrzeni kosmicznej była tak naprawdę podróżą w czasie, a pozornie odległa planeta – Ziemią z przyszłości. Takie zakończenie sytuowało film w nurcie kina postapokaliptycznego. W kolejnych sequelach dowiadywaliśmy się, jak ludzkość sprowadziła na siebie apokalipsę. W trzeciej części pierwszego cyklu, "Ucieczce z planety małp" (1971), para szympansów naukowców, Cornelius i Zira, którzy pomagali w pierwszej części Taylorowi, przybywa do Stanów Zjednoczonych z początku lat 70. Najpierw zostają powitani z otwartymi ramionami przez Amerykę, z czasem zaczynają być jednak traktowani jako zagrożenie dla ludzkości.

"Planeta małp"
W następnym filmie z cyklu, "Podboju planety małp" (1972), którego akcja rozgrywa się w 1991 roku, Ameryka zmienia się w faszystowskie państwo opierające się na niewolniczej pracy małp – po tym, gdy pochodzący z kosmosu wirus doprowadził do wymarcia psów i kotów, małpy zostały zmienione najpierw w zwierzęta domowe, a następnie w robocze. Caesar, dziecko Corneliusa i Ziry, rozumna, mówiąca małpa, organizuje rewolucję małp przeciw ludzkiemu panowaniu. W ostatnim filmie z lat 70., "Bitwie o planetę małp" (1973), znajdujemy się w rzeczywistości po katastrofie nuklearnej – ludzie próbowali stłumić rewolucję małp przy pomocy broni atomowej – gdzie na ruinach dawnej ludzkiej cywilizacji Caesar próbuje zbudować nowe, małpie społeczeństwo, żyjące pokojowo z niedobitkami ludzi, czemu sprzeciwia się dążący do wojny z naszym gatunkiem goryl, generał Aldo.

Małpy i metafory

W filmach z przełomu lat 60. i 70. ta postapokaliptyczna narracja była pełna żywych, politycznych kontekstów. Pierwszy film z cyklu ma swoją prapremierę na początku lutego 1968 roku – trochę ponad tydzień po rozpoczęciu Ofensywy Tet, zaskakującego ataku sił Vietcongu i Północnego Wietnamu na południową część kraju i stacjonujące w nim amerykańskie wojska. Obrazy ludzkości zdominowanej przez małpy nakładały się publiczności na pokazywane w telewizji obrazy z wojny, pokazujące jak komunistyczna, chłopska, prymitywnie uzbrojona partyzantka jest w stanie zadać poważne straty armii najpotężniejszego, najbardziej technologicznie zaawansowanego państwa świata. 

Film czytany był też w kontekście rasowym. Astronauta George Taylor, trafiając do małpiego społeczeństwa, znajduje się w sytuacji, w której zakwestionowane zostają jego człowieczeństwo i przynależność do społeczności istot rozumnych. W małpim społeczeństwie przyszłości ludzie w najlepszym wypadku mogą być bowiem źródłem niemej, niewolnej siły roboczej. Taylor doświadcza tego, czego doświadczyły całe rzesze czarnych niewolników w historii Ameryki. Dehumanizacja, z jaką spotyka się ze strony rozumnych małp, przypomina los, jaki był udziałem Afroamerykanów jeszcze długi czas po zniesieniu niewolnictwa.

Cztery lata przed premierą pierwszej "Planety" prezydent Lyndon B. Johnson podpisuje akt praw obywatelskich zakazujący w Stanach dyskryminacji ze względu na rasę. Napięcia rasowe nie przestają jednak narastać. W kwietniu 1968 roku w zamachu ginie jeden z czołowych liderów ruchu na rzecz praw obywatelskich czarnych, pastor Martin Luther King. Przełom lat 60. i 70. to czas ruchu Black Power i Czarnych Panter. Ich echa obecne są zwłaszcza w "Podboju planety małp"; twórcy przyznawali, że inspirowały ich między innymi trwające pięć dni rozruchy w dzielnicy Los Angeles Watts z 1965 roku, które zaczęły się od protestu jej czarnych mieszkańców przeciw brutalności i rasistowskim postawom policji.

"Podbój planety małp"
Część czarnych aktywistów postrzegała "Planetę małp" jako film obraźliwy i rasistowski. Z pewnością fakt, że film jako ofiarę rasistowskiego społeczeństwa małp przedstawiał białego mężczyznę granego przez Charltona Hestona, może budzić pewne wątpliwości. Trudno jednak oskarżać twórców o złe intencje. Za ostateczną wersję scenariusza filmu z 1968 odpowiadał Michael Wilson, twórca umieszczony w latach 50. za swoje przekonania na czarnej liście scenarzystów niemogących tworzyć pod nazwiskiem w Hollywood.

"Planetę" i wszystkie jej sequele da się czytać jako wypływające z liberalnego ducha wezwanie do rasowego pojednania w Stanach, do przezwyciężenia wzajemnych rasowych uprzedzeń i resentymentów. W "Podboju" i "Bitwie" przywódca małp Caesar porzuca marzenie o krwawej zemście na prześladujących małpy ludziach, pragnie działać na rzecz pokoju między oboma gatunkami. "Bitwę" kończy obraz z odległej przyszłości – 2670 roku – gdzie małpy i ludzie żyją zgodnie obok siebie. Nie wiemy jednak – pozostawione to zostaje interpretacji widzów – czy obserwujemy alternatywną przyszłość do tej, jaką widzieliśmy w pierwszym filmie z cyklu, czy też ta międzygatunkowa utopia po prostu nie przetrwała próby czasu; George Taylor przybywa na Planetę Małp w 3978 roku, ponad millenium po szczęśliwym zakończeniu "Bitwy". 

Reboot w poszukiwaniu stawki

Żadna z kolejnych odsłon "Planety małp" nie miała siły wyrazu pierwszego filmu z cyklu; niektóre nie nadają się dziś do innego niż ironiczny odbioru. Dotyczy do zwłaszcza drugiej części, "W podziemiach planety małp" (1970), gdzie bohaterowie odkrywają, że obok małpiego społeczeństwa przedstawionego w pierwszej części, w tytułowych podziemiach żyje rasa ostatnich rozumnych ludzi – to telepaci o twarzach zdeformowanych przez radioaktywne promieniowanie, oddający cześć bombie atomowej, która może zniszczyć całą planetę. Gdy przystępowano do kręcenia ostatniej części pierwszego cyklu, także jego fani mieli poczucie, że przynajmniej na dużym ekranie wyczerpał on już swój potencjał.  

W latach 80. i 90. próbowano wskrzesić kinową odsłonę franczyzy, do reżyserii przymierzani byli Oliver Stone i James Cameron. Z tych projektów nic nie wyszło, ostatecznie remake pierwszej części – z odmiennym, bliższym powieści Boulle’a zakończeniem – wyreżyserował w 2001 roku Tim Burton. Film spotkał się z dość chłodnym przyjęciem. W ciągu ponad 30 lat dzielących go od 1968 roku cały kontekst polityczny, jaki czynił z tamtej produkcji istotne dzieło, stracił na swojej ostrości, a twórcom nie udało się znaleźć nowego. Obraz z 2001 roku był też rozczarowaniem dla fanów Burtona. Inaczej niż w innej, nie mniejszej filmowej franczyzie – "Batmanie" – reżyserowi w ogóle nie udało się naznaczyć "Planety małp" swoim własnym, autorskim filmowym charakterem pisma. 

"Planeta małp", reż. Tim Burton
W 2011 roku seria otrzymuje reboot. Z całą pewnością nowe "Planety małp" robią wrażenie jako osiągnięcie techniczne. W filmach z przełomu lat 60. i 70. widać, że małpy to ucharakteryzowani aktorzy. W obrazach z ostatniej dekady dzięki wykorzystaniu techniki performance capture udało się stworzyć bardzo przekonujące, cyfrowo wygenerowane obrazy małp. Widzimy nie tylko, jak poruszają się w bardzo przekonujący, dynamiczny sposób, ale także emocje rysujące się na ich twarzach. Jednocześnie nowy cykl mierzy się z tym samym problemem, co obraz Burtona: nie jest w stanie nadać pokazywanej przez siebie historii istotnych stawek. Jak napisał pewien amerykański recenzent, nowa "Planeta małp" przypomina trochę monstrum doktora Frankensteina, które choć wygląda bardzo przerażająco i imponująco, to zapomniano o najważniejszym – przepuszczeniu przez nie ożywiającego go prądu.

Pierwszy film nowego cyklu, "Geneza planety małp" (2011), rozgrywał się współcześnie, pokazywał upadek ludzkości i początek hegemonii małp. Tak jak w "Podboju planety małp" inteligentna, mówiąca małpa imieniem Caesar organizuje bunt małp. Inaczej jednak niż w filmie z lat 70., Ceasar nie pochodzi z przyszłości; swoją inteligencję zawdzięcza eksperymentalnemu, wirusowemu lekowi na Alzheimera, który był testowany na jego matce. Caesar uwalnia nową formę wirusa, który pozwala małpom wznieść się na wyższy poziom ewolucji, a jednocześnie dziesiątkuje ludzką populację i uderza w zdolności poznawcze wielu tych, którzy przeżyli.

"Planeta małp", 1968
W kolejnych dwóch częściach obserwujemy, jak na ruinach cywilizacji układają się relacje między ocalałymi ludźmi i małpim społeczeństwem, jakie tworzy się wokół Caesara. Najnowsza część, "Królestwo planety małp", przenosi nas o kilka pokoleń w przyszłość. Caesar jest już tylko odległym wspomnieniem, większość ludzi "zdziczało", tracąc zdolność mowy, a małpie społeczności – tworzące łowiecko-zbierackie wspólnoty, znacznie mniej złożone społeczeństwo niż przedstawione w obrazie z 1968 roku – zapomniały o swojej historii i pochodzeniu. Wszystkie te obrazy nie wyróżniają się jednak niczym specjalnym z masy postapokaliptycznego kina ostatniej dekady. Jest dość zdumiewające, że twórcy nie rozwijają oczywistego kontekstu: międzygatunkowo-ekologicznego, który narzuca się dziś równie silnie jak w 1968 roku ten rasowy. Bo kluczowe pytanie brzmi dziś: jak człowiek powinien zmienić swoje relacje ze środowiskiem, z nie-ludzkimi aktorami, by uniknąć ekologicznej katastrofy zagrażającej przetrwaniu jego cywilizacji. Choć w "Ewolucji" i "Wojnie o Planetę Małp" pojawia się pytanie o możliwość współpracy dwóch rozumnych gatunków – małp i ludzi – w celu wspólnego odbudowania świata po apokalipsie, to nigdy nie udaje się wydobyć jego potencjału tak, jak twórcom z przełomu lat 60. i 70. udało się wycisnąć z małpiego tematu maksimum jego ważnych dla ówczesnej publiczności kontekstów.