I to jest najsmutniejsze w tym wszystkim, bo reżyser miał pomysł na dobrą historię, przyzwoicie ją nakręcił, ale na koniec dnia najważniejsze było wylanie swoich żalów i poczucia krzywdy za to, jak go biali najwyraźniej cisnęli przez całe życie.

I mało kto będzie zwracał uwagę na fabułę i moralny dylemat w filmie pokazany, czy nawet mało kto będzie się po prostu ekscytował akcją i czysto rozrywkowo traktował ten naprawdę przyzwoity film, tylko wszyscy będą się zastanawiać, dlaczego taką dziwną krainę stworzono?

O co chodzi z tym światem, gdzie czarni i biali żyją zupełnie osobno, w osobnych miastach, a jakby tego było mało, miasto białych jest dosłownie całe białe ??? że co??? jakim cudem??? dlaczego??? Jakiś biały musiał mocno reżysera skrzywdzić, że teraz temu zależało przede wszystkim na wyrównaniu krzywd, a nie zrobieniu dobrego filmu.

A do tego dochodzi jakaś paskudna poprawność polityczna, gdzie nikt nie używa słowa "cza...rnuch", a najszybszym rewolwerowcem jest transpółciowy koleś.

I jeszcze tak tylko powiem, że przykładowo meksów i indiańców też nie ma w tym filmie, chyba że ci mieszkają w "czerwonym mieście" :D :D :D to by był hit wtedy :D :D :D

Ogólnie jak już tak kręcimy to może jak jesteśmy tak postępowi, to nakręćcie film o samurajach, ale z samymi czarnymi tylko. Ciekawe jak to by się w Azji spodobało.