Film pokazuje tragiczne życie, ale nie tragiczną śmierć. Jak dla mnie śmierć na ringu to najlepsza rzecz jaka mogła się Ramowi trafić. Pokłócił się z córką, wylali go z roboty, do niczego się już tak naprawdę nie nadawał, był wrakiem człowieka.
Godząc się na tą walkę, wiedział pewnie, że to jego ostatnia droga.
Jego ostatnie uczucie, któremu towarzyszyły łzy to nie było, według mnie, uczucie smutku, że to już koniec.
To było uczucie, którego nie potrafię nazwać, i które mało kto przeżył, ale nie było ono czysto negatywne, ani też pozytywne było po prostu niewiarygodnie silne piękne.
Zawsze miałem szacunek dla tych, którzy to umierają za to, co kochają, którzy oddali wszystko za swoją pasję, nawet siebie samego.