Wilczy Szaniec nie jest filmem wojennym, w którym chodzi tylko o to, co się dzieje na froncie. Zamach. To całkiem co innego. Błędy historyczne - normalna rzecz. Znajdziesz je wszędzie, nawet w Titanicu. Reżyser przecież nie jest historykiem, ma prawo nie znac kilku szczegółów.

Reżyser powinien się konsultować z historykami żeby nie było przekłamań.
Przygotowania do zamachu zostały pokazane na filmie tak, jak prawdopodobnie wyglądały w rzeczywistości (pamiętam z opowieści przewodniczki w Wilczym Szańcu).
Natomiast końcówka filmu była zbyt patetyczna (bardziej w angielskim niż polskim znaczeniu tego słowa :]) np. Stauffenberg zaczął opowiadać "miałem sen" (o Niemcach miłujących pokój i prawa człowieka :|).
Adiutant się faktycznie rzucił żeby go uratować?

Złota łopata dla mnie. Tak, von Haeften zasłonił sobą von Stauffenberga, choć nie wiadomo po co. Wiadomo było, że kulka od plutonu egzekucyjnego, to najlepsze co obersta Clausa mogło spotkać. Natomiast sam film drętwy, z drewnianymi dialogami i często kompletnie odklejony od faktów. Już niewiele lepsza "Walkiria" pod tym względem była dokładniejsza. Poza tym von Stauffenberg i von Haeften nie lecieli z Kętrzyna do Berlina Ju 52 tylko dużo szybszym He 111 z Eskadry Kurierskiej. Powolną "Ciotką Ju" leciałby minimum godzinę dłużej. Lotnisko Rangsdorf nie było taką ruiną, jaką przedstawiono w filmie. Działania majora Remera i jego FBB też wyglądały zupełnie inaczej. Zwłaszcza do Goebbelsa przyjechał sam by go aresztować. Tam "Doktor Kuternoga" połączył się z FHQ i osobiście z Hitlerem, który wydał Remerowi rozkazy. Sama rozmowa Remer - Hitler też przebiegała inaczej. Po obu stronach słuchawki byli świadkowie, więc wiadomo w miarę dokładnie. Wydarzenia na BendlerStrasse też wyglądały inaczej. W sumie film bardzo rozczarowujący.

Już zdążyłem zapomnieć... nawet nie, że oglądałem, tylko że taki film istnieje :)
ale skoro "Walkiria" była lepsza, to obejrzę, chociaż nie miałem w planach