Pierwowzorem zaklinacza był (i nadal jest) Buck Brannaman, nie żaden Monty Roberts i Pat Parelli (do koniarzy oczywiscie) choć nie pokazali w filmie na czym polega "zaklinanie koni" ( bo nie da sie tego pokazać, to sztuka, albo sie ma to w sobie albo nie -"nie patrza, a obserwuj",itp,itd) . Zajmuje sie końmi od urodzenia i mogłabym wiele mówic na ten temat, ale film mi sie podoba, podobał i zawsze będzie podobał, bo pokazali w nim miłość do koni i poświęcenie.Nie że "czapa" i koniec... aaaaaaaa no i odmłodzony Redford hehehe:)uwielbiam:)
ok, ale czy nie brakuje Ci w tym filmie trochę realizmu, takiego podstawowego - zaklinacz koni i inni nie mogą sobie poradzić z nierozwścieczonym koniem, a mama Grace prosto z luksusowego biura przewiozła konia w przyczepie przez wiele tys. km, i przy każdym postoju lub choćby tylko przy ostatnim, poradziła sobie nawet z wyprowadzeniem konia z przyczepy..... plizzz
no niestety jak to w filmie...musieli sobie uprościć...film jest troche "bajkowy", ale nie zmienia to faktu, że lubie oglądać filmy z końmi-nawet jak są nierealne :) Kwestia wprowadzania i wyprowadzania konia z przyczepy-o tym powinni osobny film zrobić :) z natury konie cierpią na klaustrofobie. Hmmm wiesz, że ogladałam ten film wuchte razy i nigdy się nad tym nie zastanawiałam... Dzięki :) z zaciekawienia obejrzę po raz kolejny :)