twarde, brutalne z wysmakowanymi scenami przemocy kino. Trzyma przez większą część czasu w napięciu i to niezle, do tego swietnie odegrana rola tytulowa, no i klimat albo sie w to wciagniesz, albo nie, bo w sumie fabula jakas rewelacyjna nie jest, ale sam scenariusz fajny. Od Friedkina polecam "Żyć i umrzeć w Los Angeles"
film jest świetny:) idealnie moj styl... taki delikatnie poj*bany:D scena z nóżką kfc to przesada. pozdro
pewnie fan Quentina. tu tez pelno krwistych, przesiaknietych czarnym humorem dobrych dialogow(jednak uwazam, ze Tarantino ma lepsze, bardziej zajebiste), sceny przemocy tez przerysowane.
Najlepsze, ze taki popierzony film robił... 76 latek hehe.