Miks Wild Wild West + Star Wars + Terminator. Pomieszanie maszyn parowych i sterowców z silnikami odrzutowymi jest bezsensu. Bzdurna fabuła, dużo zamieszania. Ponieważ końcowa walka powietrzna to kalka z SW, nawet latadła są identyczne, to oglądałem ją ze znudzeniem. Finał gdy Luck w swoim czerwonym latadle wystrzeliwuje pocisk w serce Londynu Śmierci też słabo wyszedł. No i ten Terminator - po jaką cholerę go ktoś tam wcisnął. Brakuje tylko Harry Pottera. Dałem 4 bo trochę się uśmiałem.
Podobne odczucie. Bez ładu i składu. Takie dzieło, literacko mówiąc, grafomańskie. Gdy miałem 12 lat pisałem, jakby to rzec, powieść. Akcja toczyła się na Dzikim Zachodzie. Gdy zabrakło pomysłów, wkomponowałem w to UFO, które porwało głównych bohaterów. Tutaj też ktoś o nie do końca rozwiniętej inteligencji i logice, pofolgował swojej dziecięcej wyobraźni. Można stworzyć spójny świat science-fiction czy fantasy, ale trzeba to robić z głową. Tutaj twórcom tego zabrakło i dostaliśmy chaos oraz kalki czy wręcz wprost nawiązania do innych filmów, nieporadnie zebrane do kupy.
Do tego sceny walki z Matrixa, przy Kopnięciu Skorpiona wykonanym przez Annę Fang (swoją drogą nieźle przypominała Trinity), prawie się wzruszyłam. Przekalkowane motywy z najpopularniejszych filmów, oglądanie momentami było wręcz męczące - o ironio, chciałam się odprężyć.
Polecam pływanie, Taijiquan, jogę i sex - aby się odprężyć, ale nie bzdurne filmy. Bywa, że gdy pooglądam coś głupiego wszystko mi się odechciewa.