Jako western dobry, może dałbym nawet 8/10 ale daję 5 ze względu na to, że zerżnięty w całości z "Yojimbo" Akiry Kurosawy i to bez jego zgody!! Szczyt bezczelności!
bzdury to Ty piszesz! Akira wytoczył Leone proces i wygrał go w 1964, lepiej Ty sobie trochę poczytaj
Racja, to był plagiat. Jednak w sztuce chodzi (powinno) o dążenie do osiągnięcia pewnego artystycznego wyrazu. Stąd częste kopiowanie dzieł, ich fragmentów np. w malarstwie. Ale też i w filmie. Nie szukając daleko 7 wspaniałych. W tym przypadku za zgodą Kurosawy.
Jeżeli chodzi o porównanie Straży przybocznej i Za garść dolarów, to Clint i Moricone załatwiają, jak dla mnie, sprawę na korzyść dzieła Leone.
W pełni się zgadzam, konwencja i wykonanie Leone stały na daleko wyższym poziomie, a przecież oba filmy powstały w latach 60-tych, więc nawet nie można mówić o jakiejkolwiek przewadze technicznej po stronie Leone.
Do tego, w 61 roku, jak powstałą straż przyboczna, Kurosawa miał już na swoim koncie naprawdę sporo filmów, podczas gdy Leone tak naprawdę zaczynał - i jak widać, zrobił porządny film z Clintem
Cóż, gusta są różne, ale moim zdaniem Kurosawa położył jednak nacisk na motywacje bohaterów, budowania napięcia w oparciu o psychologie bohaterów (o ile dobrze pamiętam, bo Straż widziałem juz dobrych parę lat temu). Leone zaś na wykreowanie postaci tzw. Bezimiennego (nie wiem skąd to określenie; grabaż zwraca się do niego per Joe) no i jego bohaterskich wyczynach typu zabicie 2 uzbrojonych osób beczką z alkoholem. Co kto woli; muzyka u Leone faktycznie jest zjawiskowa (choć - jak zwykle w takich filmach - jest jej moim zdaniem za dużo), jednak Eastwood a Mifune, to moim zdaniem 2 inne klasy - ten pierwszy ma po prostu chłodny wyraz twarzy i duża nonszalancję, Mifune to mocna ekspresja, moim zdaniem jednak lepiej, ciekawiej zagrane, choć Eastwood do swojej roli też pasował bardzo dobrze.
Podsumowując - Kurosawa zrobił jednak ciekawszy i bardziej wnikliwy film, ale rozumiem, że klimat filmu Leone mógł kogoś urzec bardziej. Mnie nie urzekł.
Nie plagiat, tylko remake. Bez zgody Kurosawy, ok, ale to był nisko budżetowy film i nikt mu sukcesu nie wróżył, więc i z procesem się nikt nie liczył. Leone nie ukrywał przed nikim, że chce przerobić film Kurosawy na western, wiedziała o tym cała ekipa, co więcej to min. to zachęciło Clinta Eastwooda do przyjazdu i zagrania w tej produkcji.