Czytając komentarze widzę: "film pełen absurdów", "śmieszny", "główny bohater nieśmiertelny". Oczywiście, że to wszystko jest. Tylko o to właśnie chodzi. Wydaje mi się, że warto podejść do tego typu klasyków z dystansem. Lepiej wtopić się w klimat i w cudowną muzykę. Takie moje skromne zdanie.
Moje dokładnie takie samo. Poza tym to klasyczny /i rewelacyjny/ film z gatunku spaghetti western. Zarzuty, które przytaczasz są tu na miejscu tak samo jakby w horrorze o zombi ktoś czuł niesmak z powodu, że "jak to być może, że owi ludzie wstają skoro są martwi". Podobne zarzuty /?/ czyli kompletny brak zrozumienia oglądanego gatunku filmowego spotykam często w komentarzach dotyczących filmów ze Schwarzeneggerem. W powyższych przypadkach nie polemizuję tylko nucę sobie słowa numeru "Ściana" Banacha /przy okazji - polecam ten utwór/.
Ja uwielbiam właśnie spaghetti za to że jest dużo czarnego humoru w tych filmach. Polecam cały gatunek np Pistolet dla Ringa gdzie też jest muzyka Enzo Moricone.
Nie zgodzę się z Tobą, bo "zarzuty" które porównujesz są z zupełnie innej beczki. W przykładzie, który podajesz jedynie fakt istnienia zombi może być fikcją, gdy zdarzenia przedstawione w filmie mogą być ukazane w realistyczny sposób, a tego dotyczą zarzuty na forum. Nie tego, że istniał "bezimienny rewolwerowiec";) Tak więc jeden film o zombie będzie przesiąknięty naiwnością, a inny "poważny", trzymający w napięciu... pozwalający się wczuć w klimat. To zaś największa wada (wg mnie) filmów "Za garść dolarów", jak i "Straży Przybocznej". Do mnie nie przemawiają argumenty "tak miało być". Czyli skoro miało być kiczowato, to i trochę kiczowato wyszło. Coś nam pasuje, lub nie i nie ważne czy to czyjś zamierzony efekt. "-Ale brzydki samochód. -No ale on miał wyglądać jak żaba. -Zmieniłem zdanie... jest piekny";) Każdy ma co prawda swój gust. Mi osobiście ta "celowa" naiwność filmu nie do końca pasowała. Piszę głównie o skrajnie naiwnych sytuacjach, bo na drobne przymykałem oko. Może w komedii by one uszły, ale jak podziwiać wielkich bohaterów, wczuć się w ich "przygody", gdy niemal wszytko udaje im się w dziecinny sposób? Tak więc ani świetny Mifune, ani świetny Eastwood, ani dobra muzyka, ani ciekawa fabuła nie są w stanie całkowicie zamaskować jej luk.