Za dużo filozofii, za dużo kung fu, za dużo korków analnych, i przez to, że wszystkiego za dużo, to trochę za mało w tym sensu (a zwłaszcza puenty, która nawet jeśli jest, to ginie w gąszczu wszystkiego). Jackie Chan (jako nie on) był za to całkiem spoko. I to jego było za mało.
Gdzie był Jackie Chan? A film w sumie nie wiem jaki. Ale trzyma przy ekranie. Cały czas miałem wrażenie ze to napisał ktoś od tych zwariowanych telewizyjnych konkursów prosto z Japonii.