Zdjęcia mogą zachwycić, ale zdecydowanie lepsze ujęcia na morzu były w "Life of Pi".
Wielbiciele akcji raczej nie mają czego szukać na filmie - napięcie wzrasta bardzo powoli, a
parominutowe sceny z przygotowaniem i spożyciem posiłku trudno nazwać ekscytującymi.
Nawet jacht za wolno się topi...
To film, który sporo daje do myślenia.... wzruszający, ale także w dużej mierze... nużący.
I tak jak się spodziewałam już wcześniej - powinna być nomincja do Oscara dla Redforda. W
całym filmie może wypowiedział raptem 10 słów, ale grał całą swoją osobą. Zdecydowanie
lepszy od aktora pierwszoplanowego z "12 years a slave" i wydaje mi się, źe troszkę lepszy od
Hanksa - ten sporo swoją rolę przegadał i przekrzyczał. Redford mógł ewentualnie pogadać
sam do siebie. Nominacja zasłużona. Potencjalny Oscar takze.
I na tym nominacje dla tego filmu pewnie się skończą.
I pytanie, które mnie męczy. Czy broda ludziom starszym rośnie jakoś wolniej? Tyle dni na
morzu i żadnego zarostu.
Ale chyba wszyscy czytają opisy filmów, na które się wybierają. Proponuje zakazać opisów filmów na filmwebie, żeby nie spoilerować innym, że gość walczy z żywiołem.
No i nigdzie nie napisałam czy łodź się ostatecznie zatopiła, a to, że się topi można wywnioskować z opisu.