Wydaje się,że czasy "Młodych Gniewnych" bezpowrotnie minęły,stale jednak powstają filmy ,które mają coś w sobie z niegdysiejszego kina Richardsona,czy Schlesingera.Te nowe projekty w sposób zaskakująco trafny łączą swoisty dekadentyzm typowy dla rodzimego(choć nie tylko ) kina lat 60-tych z -niekiedy groteskowym,kiedy indziej "zwyczajnym",ciepłym - humorem.Tak jest w przypadku znakomitego obrazu-"Wojny domowe".Śmiejemy się,owszem,chociaż niekiedy przez łzy.To refleksyjny i zabawny zarazem film-czysta rozrywka i kino "wyższych lotów" w jednym.