Ostatnie zdanie może świadczyć o tym, że reżyser zdawał sobie sprawę jak wielki gówno nakręcił. Film niema żadnej wartości artystycznej ani tym bardziej intelektualnej.
Historia za cholerę nie trzyma się kupy, jest przedstawiona w sposób nierealistyczny, a jej finał jest tak banalny, naciągany i przewidywalny, że aż się niedobrze robi. Dwie zabawne sytuacje: "mamo, ochujałaś?" i sztucznie wyhodowany Ibisz nie sprawiają, że ten film jest komedią.
Aktorsko szału niema, muzyka wyjęta z tyłka, wizualnie tandeta, montaż i praca kamery chaotyczna.