głupio, płytko a może banalnie...po prostu piszę to co czuję po obejrzeniu Wołynia. Nie zamierzam też tutaj wracać, dyskutować, przekonywać kogokolwiek do swoich racji.
Film mnie zmiażdżył, sponiewierał, nie pozwolił długo wstać z kinowego fotela mimo tego, że temat jest mi znany z książek. To co mi przychodzi do głowy po seansie to taka myśl, że jedym z największych ludzkich grzechów jest generalizowanie i dzielenie innych...wg mnie ludzie są w mniejszym lub większym stopniu tylko i wyłącznie dobrzy albo źli bez względu na narodowość, płeć czy kolor skóry. I miałbym jeszcze takie życzenie względem wszystkich ludzi: żeby, mając do wyboru w danej sytuacji zrobienie czegoś złego lub dobrego, żawsze wybierali drugą opcję.