Uważam ten film za bardzo potrzebny, szczególnie w kontekście uświadamiającym dla znacznej części polskiego społeczeństwa, która wykazuje się zastraszającym poziomem ignorancji w zakresie wiedzy o tych wydarzeniach. Sądząc po recenzjach mam pewność, że film jest dobry. Natomiast wiem również, że ładunek emocjonalny zawarty w tym filmie będzie dla mnie trudny do udźwignięcia. Już sam zwiastun przyprawia o dreszcze, szczególnie scena gdzie młoda kobieta wraz z dzieckiem ukrywa się wśród pól przed bandytami z UPA. Podobne sceny miałem w myślach jak słyszałem opowieści od ludzi, którzy na własnej skórze doświadczył tych zbrodni. Tego niebywałego i bezsensownego okrucieństwa, tego paraliżującego strachu. Strachu nawet nie o własne życia, ale o życie własnych dzieci trzymanych na rękach. I „pół biedy” jeśli chodziłoby o kulkę w łeb lub ewentualnie nadzianie na widły. Tu stawką było nie tylko życie ale i niesłychane cierpienie w skutek bestialstwa, które trudno nawet sobie wyobrazić zwykłemu człowiekowi. Bo jakim terminem należałoby określić gwałcenie matek na oczach małych dzieci, które potem były podpalane, przybijane do ścian stodoły lub nabijane na sztachety…i to nierzadko na oczach rodziców. Mój słownik, raczej dość zasobny w słowa, nie znajduje właściwego terminu aby trafnie nazwać tego typu zbrodnie.
Denerwują mnie też wszelki próby usprawiedliwiania tych zbrodni, że niby Polacy sobie na to zasłużyli, a tłamszony naród ukraiński dał w ten sposób wyraz sprawiedliwości dziejowej. Czym Ukraińcom te dzieci się zdążyły narazić? Polacy też mają uraz historyczny do wielu nacji, szczególnie do Niemców. Od XIII wieku, za sprawą sprowadzenia Krzyżaków trwały mordy i gwałty za ich udziałem, potem czasy rozbiorów, dwie okrutne wojny. Ale nawet tuż po wojnie, kiedy z tylu otwartych ran Narodu polskiego sączyła się jeszcze krwista posoka, to używamy tu terminu „wysiedlenie Niemców po II WŚ” a nie np. „Rzeź Pomorska”, jak to było w przypadku Wołynia.
Dlatego przy najbliższej okazji zamierzam kupić bilety, aby wesprzeć finansowo ten film i jednocześnie dać wyraz poparcia dla Wojciecha Smarzowskiego za jego odwagę podjęcia się tego trudnego tematu. Znając dorobek twórczy reżysera, cieszę się, że to właśnie on najwłaściwszą osobą na tym miejscu. Film zapewne wcześniej czy później obejrzę, w ramach przepracowania pewnego rodzaju traumy. Póki co boję się, że pewne abstrakcyjne poniekąd moje wyobrażenia poziomu okrucieństwa tych zbrodni, po seansie staną się zbyt naturalistyczne i czeka mnie kilka nieprzespanych nocy.
Jeżeli odda komuś bilet, to ten ktoś już nie kupi biletu, więc zysk filmu będzie taki sam, a chodzi przecież o zwiększenie zysku filmu.
Chyba że jest pewien że ten ktoś bez tych biletów by na film nie poszedł, dopiero wtedy rachunek jest na plus :)
Kupując bilety wspierasz o ile wiem dystrybutora, a nie sam film.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale słyszałem to od członka rodziny Pana Smarzowskiego, który być może sam się myli :)
Już to komuś pisałem w odpowiedzi „emocje nie do udźwignięcia” - „Wołyń” to polska wersja „Żyła-była pewna baba”, filmu rosyjskiego sprzed trzech lat. Wersja ułagodzona. Dla Ciebie będzie wersja niemiecka (jeśli powstanie) z akcją w Bawarii w latach 70-tych XX wieku o bandytach-terrorystach grupy „Baader-Meinhoff”. Jest też inny film o Baader-Meinhoff, z roku 2008, ale to nie wersja „Żyła-była pewna baba”.