ale pod względem okrucieństwa band UPA to film zaledwie o tym napomyka, a i stara się jakby pokazać znak równości między mordami banderowców a akcjami odwetowymi (oczywiście cierpią jedyni sprawiedliwi, nie nacjonaliści ukraińscy). Pod tym względem lepszym filmem był Ogniomistrz Kaleń, choć nacechowany negatywną propagandą PRL w stosunku do NSZ. Co do "Kalenia" - sceny takie jak te gdy żołnierze polscy (Dobrze, LWP, ale jednak Polacy!) są zmuszeni wejść na pole minowe przez ścigających ich bandytów z UPA, czy egzekucja na jeńcach polskich - ścinanie głów toporami - mówią więcej niż te kilka drastycznych migawek z filmu Smarzowskiego. A i Smarzowski nieco "ocenzurował" w Wołyniu te tortury - gdzie rozbijanie głów dzieci o ściany, gdzie przybijanie do drzwi gwoździami, gdzie zaszywanie żywych kotów w brzuchach ciężarnych kobiet? Tymczasem Kaleń to także w wymiarze ogólnoludzkim pełniejsza historia, historia człowieka w dobie okrutnej wojny człowieka tęskniącego do zwykłego, normalnego życia. Człowieka, który jest obcym wśród obcych (UPA) i obcym wśród swoich (LWP, WiN, NSZ itp.)