i tylko dobre aktorstwo i kostiumy oraz plener z zamkami ratuje ten film. Żebrowski jest znakomity, gra tak, jakby grał w sztuce Szekspira , za to Ciri - marna aktorsko, na pewno w kraju było dość dzieci dobrze grających. Ciekawe, przewinęło się sporo aktorów, których twarze zapadały w pamięć, nie wykorzystano tego, bo ich wszystkich postawiono w statycznych rolach, nie dano pola do popisu. Walory wizualne miejscami były frapujące, np.w końcu filmu, gdy ewidentnie zielony krajobraz był jakby zmrożony, a na tym tle znakomicie wyglądały nasycone barwy strojów postaci, zwłaszcza czerwone. Odczuwało się naturalność i urodę scenografii, prawdziwość zamków, ich wnętrz, to wartość. Znakomita piosenka "na napisach" w wykonaniu Gawlińskiego, do dziś nie wiedziałem, że autorstwa Ciechowskiego (myślałem dotąd że jej melodyjność to zasługa b.utalentowanego lidera "Wilków").
Zgadzam się, film był okropny, a doświadzcona kadra aktorska grała jakby bez pasji. Ale nawet w kopie kompostu i obornika można zobaczyć jakieś plusy, w przypadku zamków dla mnie minusem był fakt, że to budowle, które kojarzy spora część mieszkańców nad Wisłą, i tak Malbork jako Cintra albo zamek Czocha jako świątynia Melitele...
Co do Roberta to dla mnie jego najlepszy okres to zespół Madame z lat 80-tych...
Chociaż zaznaczyłem, że aktorzy grali dobrze, tylko że reżyser nie dał im materii do wzlotu. --Co do Roberta Gawlińskiego, też go słyszałem od samego początku, ale jak po latach odsłuchałem stare kawałki (np."Sybilla"), to jednak były nieco pretensjonalne; potem jednak jego talent zabłysnął najbardziej, bo wyzbył się niedojrzałości, tej pretensjonalności, ale niestety poszedł za bardzo w pop w tym swoim pop-rocku.A mógł uszlachetnić muzykę robiąc trudniejszy rock, a zostawiając odchylenie popowe dla solowej działalności.