To, co mi osobiście bardzo się rzuciło w oczy w trakcie oglądania było niesamowite podobieństwo odtwórcy głównej roli do Polańskiego sprzed jakiś 40 lat. Już nie mówiąc o scenie, w której przywdziewa to ich "futro", robi damską pozę, z szminką na ustach i szpilkami na nogach. Ma się przed oczami Polańskiego jako Trelkovsky'ego w "Lokatorze". Polański podobno gorąco zaprzeczał ażeby jego filmy miały jakikolwiek związek z nim samym, czy jego życiorysem, ale "Wenus w futrze"... To mówi samo za siebie.
co nie? też miałam wrażenie, że ten film jest bardzo osobisty dla Polańskiego, z "Lokatorem" to samo o podobieństwie głównego bohatera do Romana nie muszę wspominać
Zgadzam się absolutnie, wszystkim o tym mówię, Zauważyłam to już w trailerze, a teraz po obejrzeniu jeszcze bardziej.
ja (nie, żebym się chwalił :P ) zauważyłem to już parę lat temu :P. jak by tego nie było mało, matka Amalrica (też Żydówka) pochodzi z tej samej wioski w Polsce co rodzina Polańskiego (wiki eng).
znając filmy Polańskiego nie ma mowy o przypadku. Film jest potwornie autoironiczny i nie ma absolutnie miejsca na zbieg okoliczności czy "jakoś tak wyszło". Nie bez przyczyny kobietą-demonem-boginią jest jego żona i nie bez przyczyny reżyserem całości jest facet do złudzenia przypominający młodego Romana (fryzura, gesty, wzrost w stosunku do Emanuelle etc). Reżyser tak uważny i znający zawsze swoje dzieło od podszewki musiałby chyba mieć jakieś zaćmienie mózgu, żeby nieświadomie z nami prowadzić tę grę. Może i zaprzecza. Ale widzów ciężko zrobić w jajo.
Dla mnie ten film jest kolejnym dowodem na geniusz tego człowieka. A doceniam go tym bardziej, bo jesteśmy wychowankami tej samej szkoły i wiem jak trudno jest stworzyć dobrą króciutką etiudę polegającą na dialogu dwóch osób w jednym pomieszczeniu, a co dopiero pełnometrażowy film. Co ciekawsze, Polański im starszy, tym oszczędniejszy w inscenizacji. Jakim trzeba być reżyserem, aby mieć w głowie poukładane sceny tak, żeby oprzeć cały film na dialogu aktorów i obrazie? Jak trzeba być doświadczonym, żeby wiedzieć, jak wyjdzie to w montażu: bez dłużyzn, błędów i nie gubiąc tempa narracji? Jakim trzeba być artystą. żeby powtarzać sukces z każdym kolejnym filmem używając coraz mniej środków wyrazu? Ile trzeba mić dystansu, żeby wciąż puszczać oko do widza? Polański jest po prostu fantastycznie kompetentny.
Ja również jestem pewna, że to podobieństwo jest tutaj celowe, a mówiąc o jego zaprzeczaniu, ażeby jego filmy dotyczyły jego samego, mam raczej na myśli wcześniejszy okres jego twórczości.
Natomiast co do umiejętności Polańskiego faktycznie są one na bardzo wysokim poziomie. Myślę, że to w dużej mierze kwestia także doświadczenia, nie tylko samego talentu. Jednak jako najbardziej fascynujący postrzegam raczej jego osobisty wkład w filmy, niż warsztat, to, że można w stosunku do jego twórczości użyć epitetu "specyficzna". :)