Dla każdego obdarzonego zdolnością empatii według normalnych zasad moralnych oglądanie tego filmu to prawdziwa męczarnia. To było straszne!
Żeby przynajmniej tego wielebnego spotkała jakaś pewna śmierć… Miałem wrażenie, że ten wielebny zawarł pakt z diabłem i miał jakąś nadludzką moc, która mógł użyć do wyszukiwania tej Liz, a po znalezieniu się w sytuacji śmiertelnej w burdelu - podcięcie gardła w palącym się pokoju, wychodzi z niej cało i zdrowo. Tak więc jego śmierć na końcu nie jest wcale oczywista, co może dać znać o tym ostatnia scena filmu.
Źli wygrywają, dobrzy przegrywają, niewinni cierpią… Owszem, z pewnością i tak bywa w życiu i to obecnie w wielu miejscach na Ziemi. Ale tu mamy ostentacyjnie włożone sceny z jakimś okrutnym losem Liz obarczonym klątwą szatańskiego wielebnego.
Ten seans filmowy to psychiczne tortury .