Za dużo w nim scen na pograniczu dramatu psychologicznego, a za mało w tym wszystkim samego thrilleru. Te rozterki miłosne i wiecznie pochmurna mina i poczucie wybcowania. Nie wiem, jakoś ciężko mi się to oglądało. Według mnie twórcy mogli iść z taką narracją do samych końcowych napisów, czyli paranoi i urojeń, mądrze przeplatać ze sobą sceny fikcji i rzeczywistości, że po końcowych napisać rodziłoby się pytanie - co było prawdą, a co tylko wytworem umysły. W taki sposób ten film miałby potencjał, a tak jest taki nijaki, czyli byle jaki. Film jak film. Do obejrzenia i do zapomnienia. Pozdro 600.