Sa takie filmy, ktore hipnotyzuja wrecz zmuszaja do ogladniecia - czasem nawet zaczynam ogladac cos przez przypadek
i zastaje niejako wciagnieta w historie, fabula niby o zwyczajnym zyciu, akcja niespieszna, konteplujaca chwile - niby w fizycznym sensie niewiele sie dzieje ale we wnetrzu az wrzy
No i wlasnie tego spodziewalam sie po Wsieklym byku i sie zawioslam
Nie potrawie do konca sprecyzowac czego mi zabraklo
moze emocji - z wyjatkiem scen walk ktore silo rzeczy wzbudzaja emocje - reszta filmu nie angazowala mnie jakos specyjalnie. Pierwsze pol godziny bylo nawet nieco nudne.
druga rzecza jest, ze film nie pokazuje niczego oprocz walk LaMotty, jego relacji z zona i bratem
jakby poza ringem i rodzina wgle nie isnial -
troche zabroklo mi chocby paru scen treningow - musial to przeciez byc wazny aspekt codziennosci bohatera
A w tym co pokazane bylo w filmie zabraklo mi troche
nieco dluzszych scen walk - moze rowniez pokazania go tuz przed i po walce
no i moze pokazania troche takie zwyklego zycia rodzinnego - w filmie skupiono sie jedynie na jego obsesyjnej zazdrosci o zone.
wiem wiem wielu osoba sie narazam powyzsza opinia
ale dla mnie fim mimo, ze calkiem niezly - byl ciut za malo przekonywujacy