Moja przygoda z musicalami rozpoczela się od wspaniałej "Deszczowej piosenki". Oczywiście zakochałam się w tym filmie bez pamięci, ale ta "miłość" zapoczątkowała fascynacjęfilmem muzycznym (musicalami). Stałam się koneserką gatunku i staram się oglądać wszystkie stare i aktualne filmowe produkcje muzyczne. Stąd też i moja wizyta w kinie na "Upiorze w operze". Wg. Mnie film GENIALNY! A.L. Webber jest geniuszem! Nieprawdopodobne jest to, że w każdej srtofie we wszystkich piosenkach można wyczuć miłość...miłość,namiętność które targały bohaterów : tytuowego Upiora oraz Christin..[tak na marginesie : wie ktoś może czy w filmie ta aktorka śpiewała sama czy ktoś podkładał za nią głos?].
Fabuła bardzo dramatyczna ale mimo to bardzo gorąco polecam... i ostrzegam : film zmusza do refleksji...
Ludwiczko - co do twoich wątpliwości w kwestii śpiewu Christine - moim zdaniem wystarczy przejrzeć biografię Emmy Rossum i wszelkie "ale" zaraz odchodzą w dal... Według mnie to na pewno jej głos, nie podrabiany przez nikogo. Podobnie rzecz ma się z Gerardem:) Widziałam na własne oczy w dzisiejszym "Kinomaniaku"...:)
A jeśli chodzi o resztę, to całkowicie się z tobą zgadzam:)
Takiej pasji jak w "Upiorze"; którą odbiera się wszystkimi zmysłami nie warto szukać w innych filmach; to produkcja, która oddziałuje na wszystkie poziomy jaźni:) Takich wrażeń nie można zapomnieć:)
Pozdrawiam wielbicielkę musicali:) Sama nią jestem...[może nie taką koneserką, ale jestem:)]
ZMUSZA DO REFLEKSJI??????
Przecież tam sie prawie udała jedna scena! Reszta to dno! TAK - kostiumy wspaniałe, TAK - scenografia świetna, TAK - muzyka w tle (oprócz disco polowej sceny z łodzi) TAK - Minnie Driver jako Charlotta, ale reszta jest denna i bez głębi!
Więc pytam jakie refleksje??