Pamiętam wczasy nad morzem, w latach 90-tych, gdy pierwszy raz zobaczyłem ten film w telewizji. Od tamtej pory stał się moim ulubionym. Nie chcę nawet wspominać o muzyce, która za każdym razem budzi we mnie ten sam sentyment oraz powoduje gęsią skórkę. Dla ludzi którzy mają absolutną obsesję na punkcie tego filmu - istnieje prolog tego filmu trwający ponad 7 minut ( http://www.youtube.com/watch?v=36EVy2hEAxU )
Aż mi szkoda, że nie widziałem tego filmu dawno temu, w jakichś ciekawych okolicznościach. Sentyment na pewno sprawiłby, że film wydawałby się jeszcze lepszy. Widziałem go dziś po raz pierwszy i muszę powiedzieć, że zrobił bardzo dobre wrażenie. Na pewno jeden z tych, do których się wraca.
Ja jako nastolatek byłem na tym w kinie - film absolutnie kultowy...Ucieczka z LA słabsza, ale też jej nie skreślam - równie genialne motywy muzyczne, Steve Buscemi i oczywiście Snake Plissken