Totalna polewka, sentymentalny bzdet, tak jakby w każdej mieścinie nie stały już trzy supermarkety. Pierwsza część jakoś się jeszcze wpisywała w miejscowy koloryt, przemyt przygraniczny, mafie ze wschodu, jakoś to lepiej pasowało. I trochę wdzięczniejsza była, ta dziewczyna, która tak ładnie śpiewała z rana na przykład. Druga część sztuczna i wymuszona, a zakończenie - tęsknota za wsią sielską anielską, to już taki odlot, że hej. Nie podobało mi się. Było kilka scen ładnych, ale całość żenująca.