PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=656893}

Tragedia na przełęczy Diatłowa

The Dyatlov Pass Incident
2013
5,6 16 tys. ocen
5,6 10 1 15673
4,5 2 krytyków
Tragedia na przełęczy Diatłowa
powrót do forum filmu Tragedia na przełęczy Diatłowa

Góra Umarłych

ocenił(a) film na 3

Gdy prześledzi się reżyserskie dokonania Renny'ego Harlina, śmiało można dojść do wniosku,
iż twórca z niego dosyć przeciętny. Oczywiście zdanie to wyrażam w sposób subiektywny tylko i
wyłącznie za siebie. Poza, jakby nie patrzył kultowymi filmami kina akcji, mówię o ''Szklanej
pułapce 2'' oraz ''Na krawędzi'', człowiek ten nie podarował mi i pewnie kilku innym widzom,
niczego szczególnego w temacie rozrywki. Niestety tym razem także nie jest inaczej.
Najlepsze z tej autentycznej i niewyjaśnionej historii, która rozegrała się w lutym 59 roku na
Uralu, jest sam pomysł jej przedstawienia w kinie, bo temat to mało znany szerszej publice.
Szkoda tylko, że na tym pochwały się kończą.
Po raz kolejny rozdrażniło mnie niewykorzystanie potencjału jaki w sobie nosiła ciekawa i
tajemnicza opowieść, a wściekłość ma, była tak duża, jak wtedy, gdy dwa lata temu zmarnowano
inny doskonały motyw Czarnobyla.
Pewnie, że można zrozumieć wizję scenarzysty ukazaną dzięki takiej, a nie innej wersji, każdy ma
przecież prawo do swojej indywidualnej hipotezy, zwłaszcza w takich przypadkach, gdy historia
jak nic nadaje się, aby ją podać w formie grozy, ale groteska jak wyłania się ostatecznie z tego
dziwadła, przede wszystkim w końcowym efekcie, jest niczym innym, jak tylko próbą zrobienia
udanego horroru. Tak próbą, bo ''Tragedia na przełęczy Diatłowa'' stała się tu potrójną tragedią.
Już sam początek filmu mnie zaczął irytować, bo prawdę mówiąc nie przepadam za
przedstawieniem w formie paradokumentu, czegoś, co nim być nie powinno. To zapewne miało
nadać większej autentyczności obrazowi, ale nie dla mnie taki styl.
Może jeszcze dało by się to przełknąć, gdyby nie bohaterowie tej kuriozalnej wyprawy, działający
na mnie jak czerwona płachta na byka. Pierwsza oraz finalna część, obnażyła ich marną grę.
Tylko w środkowej odsłonie filmu, którą jeszcze jakoś da się oglądać i to chyba bardziej ze
względu na ustabilizowanie i dlatego, że nadała temu co widzimy swoistego niepokoju, czy
zagadkowości, mogłem znieść ''podróżników''. Dzięki temu i ocena delikatnie poszybowała w
górę, ale jak się ostatecznie okazało, nie na długo, za sprawą wspomnianych już, ostatnich
kilkunastu minut, które zepchnęły całość na przysłowiowe ''dno''.
Gdy usłyszałem o teleportowaniu i zobaczyłem tunel, a wokół mnie zaczęły biegać zombie(?),
mutanty(?), cokolwiek to było, ze szczerzącym na widza i protagonistów zębiskami, parsknąłem
śmiechem. Oliwy do ognia dolały katastrofalne efekty specjalne! Taka słabizna może mieć u
mnie maksymalnie 3/10 i to jeszcze naciągane.
Tak więc, na początku dostałem zamiast horroru, informacje w formie paradokumentu z fikcyjnej
ekspedycji. Później pooglądać można ośnieżony Ural i wyczuć chłód z ekranu. Gdy za oknem
wiosna w styczniu, to chociaż piękną zimę można zobaczyć. Jak coś, rozgrzać może i rosyjski
samogon. I na tym niestety ...koniec westchnień, strachu(?) i dobrej zabawy.
''Tragedia...'' całkowicie pozbawiona jest napięcia, chyba że rozbić ma za nie świszczący wiatr,
przebijający się przez górską ciszę. Muzyki również tu nie uświadczymy, a atmosferę tworzy to co
ma dopiero nadejść. To za mało, by wyzwolić we mnie emocje. Nie uległem temu, nie kupuję
tego tym razem.
Dwadzieścia parę minut klimatu gór i niezłych zdjęć, niewyjaśniona jak dotąd sprawa
tajemniczej śmierci młodych studentów sprzed ponad pięćdziesięciu lat, ładniutka Gemma
Atkinson (http://www.mundowallpapers.com/famosos-por-la-g/gemma-atkinson-62472) i
przyzwoita piosenka płynąca podczas napisów końcowych to pozytywy, które jednak nie mają nic
wspólnego z horrorem. Więc za co można dać więcej niż trzy?