Jak dla mnie Jordan Peele troszke sie wyłożył na tym filmie. Miał to być horror a jak dla mnie był to bardziej dreszczowiec komediowy. Irytacja mnie ugieła w momencie gdzie oglądając drugi horror tego reżysera główne role grają afroamerykanie. Tempo filmu było dosyć dobre, jednakże sens filmu nie został do końca jak dla mnie odkryty, ciężko zinterpretować o co chodzi. Więcej napięcia by budowalo gdyby sobowtóry nie ujawniły sie za szybko gdyby jednak było w tym wiecej tajemniczości; Kto to jest? Itd. Było dosyć przewidywalnie. Podobało mi sie głównie jaki tam panował klimat ze było troszke humorystyki i nie trzeba było ciągle stać w napięciu tylko minusem była jednak troszke muzyka która troszke a nawet za bardzo zmieniała klimat z horroru na czarną komedie. Ode mnie takie pozytywne 5/10
Reżyser jest czarny, więc jakoś mnie nie dziwi, że obsada jest czarna... Ale żeby mieć o to pretensje?
A jest jakiś limit na filmy z ciemnoskórymi aktorami? Jeden reżyser może zrobić tylko jeden film w którym 90% obsady nie składa się z białych aktorów? Aktorzy zagrali świetnie, nie rozumiem czemu to w ogóle jest dla Ciebie problemem.
Na czym dokładnie polega Twój problem z tym, że reżyser zatrudnia do swojego filmu takich aktorów, jakich chce? Istnieje jakaś niepisana zasada, że jak ktoś zrobił dwa filmy, to tylko w jednym mogą grać czarnoskórzy? Białym reżyserom też obniżasz oceny za to, że w co drugim filmie nie obsadzają głównych ról czarnoskórymi aktorami?