Jakieś wasze spostrzeżenia na temat muzyka wykorzystanej w tym filmie, nieco odmiennej niż w pozostałych filmach Jarmuscha? A może jakieś przemyślenia nad rolą muzyki we wszystkich jego filmach?
Kolejna film Jarmuscha i kolejne moje pytanie o ścieżkę dźwiękową. Muszę przyznać, że i tym razem nie nie zawiódł, a wręcz pozytywnie zaskoczył. Przecież muzyka zawsze w jego dziełach była samodzielną opowieścią. Wydaje mi się, że to co zostało nam zaprezentowane w LoC podkreśla niejako przesłanie filmu 'no limits no control' oraz przewijające się cytaty o bezkresie wszechświata. Może to i zbyt odległy wniosek, ale wyniosłem z filmu przesłanie, że muzyka - jak i cała sztuka - nie da wtłoczyć się w żadne formy, ale obcując ją stykamy się z czymś bez granic i środka.
To co zostało zaprezentowane na ścieżce dźwiękowej - ściany dźwięku w wykonaniu Earth, Sunn O))) czy Boris wydają się tylko to podkreślać.
Przepraszam za odkop, ale chciałbym coś powiedzieć.
Film zdecydowałem się obejrzeć tylko ze względu na świetną muzykę, nie spodziewałem się dobrego kina. Jednak zostałem zaskoczony i to mile. Film podoba mi się, hipnotyzujący, wciągający, a muzyka tylko dopełnia klimatu.
Pozdrawiam.