Estetycznie piękny, z krótką i znakomitą rolą Murraya, ale treściowo dno! Pseudofilozoficzne bzdety,
pudełeczka, powielane kwestie, karteczki, kaweczki, pretensjonalny, megairytujący. Zdecydowany
przerost formy nad treścią w takiej dysproporcji, że nie do oglądania, nie do strawienia.
Zmęczył mnie, rozczarował, znudził, osłabił, zniesmaczył, zgwałcił mentalnie - w życiu nie oglądałem z własnej
nieprzymuszonej woli tak beznadziejnego filmu...
Nie polecam, odradzam, trzymajcie się od tego szajsu z daleka, bo zmarnujecie bezpowrotonie dwie
godziny swojego życia.
Widze nie tylko ja dzisiaj ogladalem ten film. Faktycznie, film zbyt dlugi, akcji jest strasznie malo i chyba jedyne co do niego przyciaga to nazwisko rezysera.
"...film zbyt długi, akcji jest strasznie mało i chyba jedyne co do niego przyciąga to nazwisko reżysera." Hmmm... ale siódemkę to jednak dałeś. Ciekawostka.
Wspomnienie o akcji bynajmniej nie miało negatywnego nacechowania, myślę że reszta się nie wyklucza z tym że dałem taką ocenę. Kiedyś przeczytałem ładne określenie na ten film - amalgamat kina Jarmuscha, pod którym jestem w stanie podpisać się obiema rękami. Na pewno godny podziwu jest też sposób w jaki Jim postanowił przygotować ten film, czyli pisanie historii na bieżąco.
Zgadzam się w 100%. Niestrawny, artystowski, pseudo-intelektualny gniot. I po prostu męczarnia do oglądania (choć bohatersko zniosłem go do końca;) ).