Film Curtiza warto zapamiętać chociażby z jednego powodu: rzadko bowiem się zdarza, by Akademia Filmowa wyróżniała Oscarem drugiego reżysera za ustawienie jednej tylko sceny - właśnie tytułowej szarży.
Ale kategoria nagrody dla drugiego reżysera szybko została zlikwidowana, więc niewiele było okazji do kolejnych Oscarów za tak "niewiele" pracy. ;)
A swoją drogą, film ten to dość typowy romans z Olivią de Havilland i Errolem Flynnem. I przyznam, że im więcej tych ich wspólnych dzieł widzę, tym bardziej mnie to zaczyna nudzić. No, może z tym wyjątkiem w tym wypadku, że Olivia od Errola woli jego filmowego brata. ;)