A jest przeciętna. Każda część była, każda była trochę obrzydliwa, trochę przewidywalna - dla mnie niewiele się zmieniło i tym razem. Znając schemat serii wiedziałam, kto potencjalnie może być zabójcą, kto zginie. Tatuaż upewnił mnie niemal od razu, że moje tropy są dobre, bo coś podobnego było już w innej części piły.
Zdziwiłam się tylko, że "detektyw" tak późno załapał o co chodzi z głową - bo mi od razu nasunęło się na myśl rozwiązanie. Do tego nie rozumiem, dlaczego spacerkiem sobie szli do tej piwnicy, zamiast zapie... szybciutko. Totalnie nielogiczne dla mnie. Tak samo jak to, że najpierw kazał szefowej sprawdzić akta, ale nie pomyślał w ogóle, żeby od razu lecieć tam, gdzie są one przechowywane - przecież wiadomo, że w biurze by jej gościu nic nie zrobił. A gdyby od razu tam zszedł, to by zdążył. Zakładając, że znał kod.
No, ale wiadomo, na czymś film musi bazować, więc wszędzie jakieś kłaczki idzie znaleźć.