Pierwszy raz w moim życiu wyszedłem po seansie zmęczony. Nie pamiętam, żebym tak czuł się po Infinity War, czy Endgame. Mniejsza z tym, ale do czego zmierzam?
To co Jon Watts wraz z resztą zaoferowali, wywoływało u mnie uśmiech, śmiech i jednocześnie trochę smutku, bo widzę znane mi postacie oraz przeżywam faktyczny film. Bujałem się emocjonalnie. Coś niesamowitego.
Tom Holland's Peter Parker jest cudowny. Jeżeli ktoś twierdzi, że jest Iron Boy Jr., to po tym filmie nie ma prawa tak myśleć ;)