Lubię kino akcji. Lubi kino akcji z początku lat 90. Inne to kino niż te z lat 80 gdzie mięsniaki rozwalał armie i mafie, więcej w nich rozwałki "technicznej", mniej trupów. Bohaterzy też bardziej ludzcy, zwyczajni. "Speed" to sztandardowa produkcja tego nurtu. Klasyk. A jednak mi jako fanowi kina akcji do gustu nie przypadł. Why:
- USA kochajmy się. Przegląd amerykańskiego społeczeństwa w jednym autobusie. Róznice płci, rasy, zawodu i klasy społecznej. Ale w obliczu zagrożenia wszyscy łączą się i kochają. Pomagają jak mogą, ryzykując życie. Nie szczedzą ciepłych słów. Są kryzysy, fakt, ale razem Amerykanie mogą przezwyciężyć wszystko... A "niezamerykanizowanego" widza głowa boli.
- Ci którzy nie podporządkowują się powyższemu punktowi giną, są dupkami, albo muszą się korzyć. Tak jak ci co nie słuchają Reevsa i nie lubią Bullock.
-Jeden zły. Jeden zły przeciw całemu kochającemu się społeczeństwu. Wolę jak jeden dobry jest przeciew całemu złemu społeczeństwu, a przynajmniej grupie. Chociaż ostatnio (po obejrzeniu "88 minut" z Pacino) temat: "jeden zły-terrorysta, który szantażuje dobrego, stawiając mu na przeszkodzie coraz to nowe zadania" pasjonuje mie. Ale pasja przeminie, a "Speede" zostanie.
-Sandra Bullock. Podobno Annie to jej mega rola, a jej postać jest super fajna. Prostuję to JEDNA Z NAJGORSZYCH POSTACI W DZIEJACH KINA. Roztrzepana dziewczyna z sąsiedzctwa, taka co do rany przyłóż? Nie. Wrzasklia, upierdliwa szajbuska, cały czas domagająca się krzykiem zwracania na nią uwagi. Zorientowana na siebie, oceniająca ludzi po dwóch słowach. Wtrącająca się i przeszkadzająca. Gdybym był terrorystą zdetonowałbym bombe tylko po to, aby się jej pozbyc. Gdybym był Jackiem wywaliłbym ją zza kierownicy. I hate Annie Porter!
-Reeves. Jego postać jest miałka i bezbarwna. Daje się jako postać i jako aktor zepchnąć w cień przez Bullock ( co biorąc pod uwagę punkt poprzedni) jest tym bardziej karygodne. To zaskutkowało tym że dano radę nakręcić "dwójkę' bez Reevsa.
Pewnie jeszcze by się coś znalazło dawno nie oglądałem.