Najgorsza z części Bonda.
Po wejściu piwa do Bonda już było wiadomo ,że to początek jego końca.
Filmy Bonda kochaliśmy za to ,że był niesamowicie nierealny.Za niesamowicie piękne zgrabne kobiety na skinienie palcem,za rewelacyjne auta niszczone bez żalu,za kosmiczne gadżety oraz za wiele innych przyjemności.Ten jest już chyba dopełnieniem jego dna. Zamiast tych kobiet mamy wypudrowaną emerytkę,i jakiegoś kaszalota na szpilkach,zamiast auta coś co zieje ogniem i szuka muzyki poprawiającej nastrój :) no i gadżety wybuchowy zegarek.I jeszcze zmęczonego Bonda filozofa,który postanawia założyć rodzinę z kaszalotem i uprawiać ogródek :) No i utwór muzyczny raczej nie będzie hitem :)