Zastanawiam się czy może film celowo razi niedociągnięciami na pierwszy rzut oka. Może reżyserowi dokładnie chodziło o to by nie zatrzymywać się na powierzchowności fabuły, nie brać dosłownie każdej sceny, ale przemyśleć całość. Film co scenę szokuje, zaskakuje. Raz brutalnością, innym razem głupotą bohaterów, później ignorancją pasażerów pierwszej klasy.
Dla mnie przesłanie aż krzyczało z ekranu. Elity świata dbają by "pociąg jechał dalej" czyli by system, ustrój się nie zmieniał, by podziały społeczne były jakie są. Sterowane rewolucje, kontrola populacji i inne drastyczne środki to jak nic "wycieczki" USA do Iraku, Afganistanu, Libii, Syrii, a teraz Ukrainy. Przecież za "powstaniami" w tych krajach stoi właśnie Ameryka, która zawsze ochotniczo wprowadza "demokrację", ich główny towar eksportowy...