Realizacyjna bieda na poziomie telewizyjnych produkcji. Fatalny dźwięk, kiepski casting i co najgorsze zero emocji...Nie rozumiem jak można było zrobić coś aż tak bezpłciowego i nijakiego pod każdym względem. Jedynym plusem jest Lech Łotocki. Wypadł naturalnie i wiarygodnie, ale to stanowczo za mało, by uratować ten film. Ostatnia scena - dawno nie czułem takich ciarek żenady. Po prostu wstyd, że rodzimi twórcy nie byli w stanie dźwignąć tematu.
Po obejrzeniu Lecha Łotockiego w teatrze i choćby w "Hiszpance" mam odmienne zdanie. Kiedyś zapytano Żuławskiego, dlaczego nie angażuje do swoich filmów Gustawa Holoubka. Odpowiedział "bo gra Holoubkiem". Z Lechem Łotockim jest podobnie...
Mała zagadka, kto to powiedział i jakiego filmu dotyczy:
"Spodziewam się od reżysera wejścia na wyższy poziom intelektualny niż tylko sprowadzania się do tabloidowego pokazania pewnej rzeczywistości. Dziwię się, że reżyser z taką łatwością robi nakładki publicystyczne. Tutaj aż roi się od podpowiedzi, żeby jeśli widz czegoś nie zrozumie, jeszcze dopowiedzieć".
Wydawałoby się, ze jak ulał jest to recenzja "S". Niestety nie, to powiedział Arkadiusz Gołębiewski, reżyser, twórca Festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” o filmie "Kler".
Wywiady z reżyserem wskazywały, że początkowo działał spontanicznie, w przeświadczeniu posłannictwa. Nie potrzebował żadnego śledztwa, po prostu wierzył, że to był zamach. A wiara jest niepodatna na argumenty, bo funkcjonuje w warunkach dysonansu poznawczego. Cokolwiek pasuje, staje się ważne i pewne. No i człowiek zamyka się w grajdole myślących to samo i wzajemnie potwierdzających słuszność swych przekonań.
Wpisy na tym portalu wyraźnie wskazują, że dla części wypowiadających się "niesłuszne źródło" nawet podając godzinę kłamie.