Aby zyskać miano wielkiego wystarczyłby Hustonowi Sokół maltański. Na szczęście na tym nie zakończył. Skarb jest kolejnym mrocznym dziełem, niezwykle typowym dla tego reżysera, opowiadającym o tym co jego późniejszefilmy: jak dla mnie upadku człowieka. Tym razem na pierwszym planie chciwość, a właściwie to jak potrafi zmienić ludzi (czy też wydobyć z nich wszystko co najgorsze). Czy porównywalny z Sokołem? Na pewno bardziej logiczny. Także głębszy. Nie ma jednak tych cudownych dialogów. Na planie zazwyczaj występuje tylko trójka bohaterów - w końcu obrazowi psychologicznemu więcej nie potrzebne. O ile w Sokole Huston się wspaniale bawił i dostarczył widzowi najwspanialszej rozrywki z możliwych, tu daje widzowi delektować się oczekiwaniem na to kiedy Fred do końca da się pokonać. Nie ma tu zaskakujących momentów, to tylko obserwacja jak zwycięża chciwość. Oczywiście koniec optymistyczny- dwójka bohaterów zrozumie co naprawdę jest ważne i nie będzie to bynajmniej bogactwo materialne. Przynajmniej owo wytrzeźwienie nie odbywa się w sposób odpustowy- w końcu wracają po worki:)