oglądając ten film dręczyło mnie dość przykre pytanie o jego target.
i właśnie to wydaje mi się najsłabszym jego elementem. doceniam szlachetność zamiarów, która dla mnie przybrała postać szlachetnej co by tu nie rzec porażki.
ten bolesny rozkrok widoczny jest w każdym miejscu; od baśniowego obrazowania i stylistyki do psychologi(przyznam że dość siermiężnej, żeby nie powiedzieć prostackiej) i tematów mocno wykraczających i rozsadzających to baśniowe ujęcie.
taka niejednorodność, niezdecydowanie i niekonsekwencja bardzo często zastawiała na też siebie pułapki, w które co rusz boleśnie wpadała. a to w postaci bardzo nierównych opowieści, a to sposobu opowiadania, a to przekazu etc.
ten film jest dla mnie przykładem rzemieślnika, co to cudownie uwierzył w swoje możliwości i niestety na wszystkim za tylko się co się zabrał, od żarówki po słonia, pozostawił bolesne piętno niedoskonałości żeby nie powiedzieć ułomności.
szkoda...
Trzy największe bolączki filmu to dodanie wątku ojca, usunięcie wątku byłej przyjaciółki Connora i niepotrzebna scena na końcu (tak jak ojca, w książce jej nie było).
Każdy, kto czytał książkę wcześniej, patrzy na film przez jej pryzmat. Stąd nie mogę znieść również np. adaptacji serii o Harry'm Potterze, o Jacku Reacherze, "Dawcy pamięci" i "Piątej fali".
Każdy kto zna się cokolwiek na sztuce filmowej zdaje sobie sprawę z różnic w formie wyrazu jakie występują między kinematografią a literaturą. W sztuce liczy się przede wszystkim treść czyli to co twórca chce przekazać. Szczegóły dialogów, wydarzeń, wyglądu czy innych drobiazgów składają się na formę, a ta dopasowuje się do środków jakie daje książka lub film. A te są diametralnie różne. Dobra adaptacja uwzględnia to w drodze do osiągnięcia celu i podniesienia jakości odbioru. Ale też nie jednokrotnie pozwala sobie na świadomą zmianę pierwotnej treści dopasowując ją do miejsca i czasu właściwego dla widza i jego świadomości społecznej.
Beznamiętny i bezrefleksyjny przekład zdań z książki na klatki filmowe może zadowolić takiż widzów i być płodem takiż twórców ale nie zasługuje na miano wartościowej sztuki.
Dla Twojej wiadomości ukończyłem Filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, więc na sztuce filmowej się znam. Mam różne filmowe gusta, co oczywiste, również nieco inne niż starsze pokolenie poglądy na sprawy związane z kinematografią i to samo tyczy się wszelkiego rodzaju literatury, której obrazowo kaleczyć nie wolno (spójrz chociażby, co Kawalerowicz zrobił z "Quo Vadis" Sienkiewicza). Wybaczyć można lub przymknąć oko na adaptację, których z pewnych względów na ekran przenieść się nie dało (mówię tu zwłaszcza o "Szczękach" Benchleya i "Jurassic Park" Crichtona - obie powieści przy przenoszeniu na ekran kinowy mocno okrojono i zmieniono, żeby po prostu dało się oglądać, czy choćby czuć sympatię do bohaterów). I o ile w przypadku "Siemiu minut po północy" jakoś jeszcze dało się to przełknąć, to w wielu innych przypadkach (jak wewspomnianych wcześniej adaptacjach czy też choćby większość wizualnych odpowiedników twórczości Stephena Kinga rani oczy i uszy. A czy jestem dumny? Po prostu piszę jak jest i się tego nie wstydzę, jednak na tym forum znalazło się kilku takich, którym do trolli niedaleko.
co do adaptacji to nie wiem dalibóg od czegóż to zależy, że jedne pomimo dużej samodzielności względem pierwowzoru literackiego są genialne na każdej płaszczyźnie, żeby daleko nie szukać The Dead Zone D. Cronenberga , a inne będące kalką książki jak wspomniany Quo vadis to właśnie.... szkoda słów. a przy okazji Kawalerowicza to bardzo ciekawa historia bo adaptacja Faraona dla mnie rewelacyjna pod każdym względem, a praktycznie jeśli chodzi o podejście do adaptacji, w założeniu niczym nie różni się od Quo vadis...
miło spotkać krajana też jestem absolwentem UJ tylko polonistyki.
Mnie również jest miło. Nie przypuszczałem, że znajdzie się tu jeszcze ktoś z tego samego Uniwersytetu. Zresztą mało tu chyba ludzi dojrzałych, bo w 7 - 8/10 przypadków krytyki wypowiedzi innych użytkowników odpowiadający na post używają słów takich jak "gimbaza".
Nie zauważyłem niespójności i niekonsekwencji. Target wg mnie każdy, kto skończył 10 lat do 120 .
no nie wiem czy target w wieku 10 lat będzie coś rozumiał z tego co zobaczy, oprócz oczywiście drzewnego potwora, który przychodzi do chłopca
myślę, że wątpię ....
Mam nadzieję, że by się paru bystrych dziesięciolatków znalazło, ale raczej skłaniam się do twojej tezy, ale tak 14 i 15 sto latkowie to jak najbardziej.
14 i 15 latkowie to raczej też pobożne życzenia, niż przykra rzeczywistość...(a przemawia przez ze mnie autopsja).
tak jak napisałem - problem z tym filmem dla mnie jest taki: wyrobionego widza często męczy swoją infantylnością, a dzieci i młodzież nieczytelnością właśnie.
Mam do czynienia z 11-12 latkami i sądzę, że to jest już ten wiek, który zrozumie, może nie tyle ile dorosły widz, ale jednak. Natomiast 14-15 latkowie powinni na niego iść, pod warunkiem, że nie nastawią się na fantasy, lecz na dramat. Nie demonizujmy tak młodzieży, wśród nich jest wielu wartościowych ludzi.
Nie oszukuję się. Według mnie przewaga jest tych myślących, tylko prościej jest zwracać uwagę na tych niemyślących.
nie zgadzam się zupełnie.
jestem nauczycielem języka polskiego w różnych miejscach i na różnych etapach edukacyjnych i z bólem muszę stwierdzić, że samodzielne myślenie to ciągle bolesny deficyt, i niestety nie tylko na poziomie szkoły podstawowej. samodzielna analiza, interpretacja prostych było nie było, tekstów kultury, leży i kwiczy mówiąc eufemicznie. mało tego mam w domu(osobistą córeczkę) uczennicę klasy 2 gimnazjum- laureatkę kilku olimpiad z języka polskiego etc. i dziewczyna miała duży problem w odbiorze tego filmu, śmiem twierdzić, że bez mojej pomocy by się nie udało...
naprawdę percepcja młodych ludzi to bolesny temat rzeka...
Na szczęście mam inny odbiór dzieci w wieku 11-13lat i wzwyż, może dlatego, że przeważnie mam do czynienia z myślącymi osobnikami (w 70-80%).
Żadna olimpiada nie ocenia poziomu inteligencji emocjonalnej czy empatii dzieci etc. Polonista? Czytając wypowiedzi ciężko dojść do takiego wniosku ;-)
Cóż, nie ma o co kruszyć kopii, zapewne są i mądre inteligentne dzieciaki jak i inteligentne inaczej. Przecież wśród nas dorosłych mamy podobne rozgraniczenia. Swoją drogą cieszy mnie, że córka P tisoc'a ma tatę, który jej wyjaśnił jeśli czegoś nie pojęła i taka właśnie ma być rola dorosłych. Więc warto zabierać dzieciaki na ten film.
no gratuluję na podstawie tego konkretnego filmu, operującego metaforami, skrótowością, umownością, uproszczeniami etc. oceniać inteligencję emocjonalną dzieci, czy ich empatię....
naprawdę szapo ba....
"Czytając wypowiedzi ciężko dojść do takiego wniosku"
czyje wypowiedzi?
moje?
jeśli tak, to może łaskawa/y Pani/Pan zrobi mi egzamin, czy według jej/ jego "światłych" i "nieomylnych" kryteriów zasługuję na miano polonisty. widzę bowiem, że mam do czynienia z "niedościgłym autorytetem", "świątynią mądrości" w każdej dziedzinie od polonistyki po psychologię...
naprawdę żałosne...
ale tak się to już niestety utarło, że kiedy co niektórym osobom kończą się argumenty merytoryczne, szybko sięgają po personalne...
Faktycznie, też nie rozumiem. Niby jak ma się na forum filmowym, w którym się używa zwykłej potocznej co by nie mówić gadki, wypowiadać polonista? WIERSZEM? Może używać wyszukanych słów? Bo polonista to niby co? Po ludzku pisać nie może? Dziwne to zaiste.
Dobranie formy wypowiedzi a poprawność logiczna, gramatyczna ... to są dwie różne rzeczy. Nie ma co tego porównywać... nie trzeba pisać wierszem, nie trzeba nawet unikać potocznego języka, żeby pisać poprawnie, to po pierwsze. Po drugie... nauczyciel języka polskiego powinien mieć chyba pewne zasady we krwi, zwłaszcza, że wspomina o tym, że uczy.
to tak jak na basenie... widać kto pływa raz na miesiąc, a kto co dwa dni. Nie można niezamierzenie tracić pewnych wyćwiczonych umiejętności.
Doprawdy, nie ma o co się tak unosić. Emotka wskazuje ton ostatniego zdania. Rozumiem, że własnego zdania już mieć nie można, gdy autor wątku swoje narzuca tak kategorycznie.
Odnośnie ad personam -nie ma to jak zarzucać innym własne zachowanie. Ech...
prowokuje Pani/Pan takie właśnie zachowanie i jednocześnie zastanawia się, dlaczego ludzie tak się zachowują.....
i już na zakończenie.
ma Pan/Pani rację można obnosić się z własnym nieuctwem, głupotą, prostactwem, próżnością etc pokazując je światu. pewnie, że można, tylko po co?
Zgadzam się z oceną filmu - moim zdaniem też był infantylny, ale popieram "czepianie się" stylu, enchant... "myślę, że wątpię"... co to jest? Czegoś takiego polonista by nie zrobił.
Poza tym nauczyciel powinien pozytywniej podchodzić do dzieci... nie wszystkie są wcieleniem zła i idiotyzmu... zaryzykowałabym stwierdzenie, że ciągle większość jest inteligentna na możliwym do zaakceptowania poziomie. "Myślę, że wątpię..." .... może miało być myślę, więc jestem? wątpię, więc jestem?... boskie...
A jeśli są niezbyt inteligentni(dzieci, młodzież...?), to właśnie przez to, że nie puszcza się im stanowiących wyzwanie filmów. Ten film jest "akurat" dla dziesięciolatków, nikt starszy tej naiwności nie przełknie, albo będzie miał z tym spore problemy.
droga Pani czerwona mizerio
wiedzę, że zna Pani wszystkich polonistów i wie Pani co by zrobili a czego nie. no gratuluje Pani niczym niezachwianego idiotyzmu właśnie. po za tym, w którym to momencie mojej wypowiedzi, dostrzegła Pani, moje negatywne podejście do dzieci? czyżby w tym właśnie w którym to stwierdzam fakt, że dzieci nie potrafią interpretować tekstów kultury?
w którym też momencie napisałem że dzieci "są wcieleniem zła i idiotyzmu" gdzie? proszę łaskawie mi pokazać...
stwierdzenie "myślę, że wątpię" tak właśnie miało brzmieć.
i na zakończenie
droga Pani, na przyszłość proszę swoich nadinterpretacji nie wkładać w moje usta, bo sobie tego po prostu nie życzę. czy wyraziłem się dość jasno by mogła Pani to zrozumieć?
Jednym idiotą, jakiego tu widzę jesteś ty. Naucz się poprawnie pisać, wtedy może pogadamy, dzieciaku.
Poloniści uczą gramatyki.... więc tak, wszyscy poloniści, których znałam potrafili pisać i wysławiać się poprawnie. Wszyscy dobrzy poloniści ;)
Jeśli myślisz, że trzeba znać miliony polonistów, by wyznaczyć pewien standard ich pracy, to radziłabym wrócić na studia i dokształcić się trochę, z wielu dziedzin, w tym z etyki... wiesz, co to? ;) Trochę metodologii nauk też by ci nie zaszkodziło. To tyle z mojej strony... żaden z ciebie wartościowy rozmówca, raczej prostak, który musi się jeszcze wiele nauczyć.
Na przykład tego, że Mizery to grupa metalowa ;)
https://mizeryhardcore.bandcamp.com/ Takie jest źródło mojego pseudonimu na forum, ale po co ja to tłumaczę prostakowi... chyba po to, by rozprzestrzeniać metal. Ucz się więc i mniej komentuj, bo czytanie każdego twojego wpisu boli... stylistycznie.
to nie czytaj idiotko.
napiszę najprościej jak potrafię, może zrozumiesz(zawsze jest nadzieja). nie ucz innych kretynko, skoro sama nic nie umiesz.
i już na zakończenie. zupełnie mnie nie interesuje co będziesz miała mi jeszcze do powiedzeni, więc nie sil się na odpowiedź.
bez odbioru
Zgadzam się w wielu kwestiach, tylko mam jedno "ale"...Dlaczego nauczyciel tak zacnego przedmiotu jakim jest nauka ojczystego języka, nie stosuje dużych liter na początku zdania?
Oczywiście nie ma to większego wpływu na merytorykę wypowiedzi, aczkolwiek nieco razi, zważywszy na profesję.