jak powiedzial mi moj przyjaciel 'przyjemny filmik'. i tak wlasnie go odbieram. patrzac na Pitta przypominaja mi sie Wichry Namietnosci lecz 7 lat nie ma jush tego zrywu. tym nie mniej jest bardzo ladnie zrobione. sliczne plenery (choc moze nie tak panoramicznie ujete jak w Himalaya) i dobrze oddane realia tamtych czasow moga przyciagac uwage widza i nadaja filmowi swoisty klimacik. na pochwale zasluguje tesh gra aktorow. i tu szczegolnie wyrozniaja sie azjaci. bardzo podobalo mi sie aryjskie wydanie Pitta. bardzo wiarygodne mimo iz jego fryzura bardziej pasowalaby idolowi nastolatek konca tego wieku niz traperom z polowy lat 40. brava dla ludzi ktorzy tego dokonali. a sama fabula? dosyc czytelna i przejrzysta. ktos przede mna powiedzial nawet prosta. wazac ze oparta jest na powiesci glownego uczestnika tych wydarzen wydaje mi sie ze dobrze ujmuje podjete zagadnienia. moze nie wbija w fotel ale mysle ze moglo by to tylko pokrzyzowac ogolny przekaz. zwraca uwage rowniez watek patriotyczny. mam tu na mysli zarowno walke o wolny Tybet ktora nadaje filmowi wartosc dokumentalna oraz o spojrzenie oczami Austriaka na problem II wojny swiatowej. ten drugi watek wzbudzil u mnie na poczatku sporo kontrowersji bowiem jest to produkcja amerykanska a ci lubia moralizowac i pouczac czesto przekrecajac fakty. jednak glowny bohater pochodzil z Austrii a nie z Rzeszy a jego przyjaciel Niemiec dobrze ogranicza swoje wypowiedzi w tym kierunku i jesli tak wlasnie bylo to jestem w stanie to sobie wyjasnic. mysle ze film godzien swego scenariusza a przeciez napisalo go samo zycie. polecam na deszczowe popoludnie czy dlugi zimowy wieczor. cya