I jeszcze jedno, trudno się powstrzymać. Czy życie poetki nagrodzonej Noblem musiało być w ten sposób pokazane? Rozumiem, dla kontrastu, ale.. Sielankowa rodzinka, z wnukami i, oczywiście, piękną córką, w pięknie urządzonym domu, w którym rozbrzmiewa jazz. Serio? Tak to sobie wyobrażamy?
Gdzieś w tych instagramowych obrazkach zgubiła się intelektualną jakość przekazu.
A co jest nie tak w pokazaniu życia w taki sposób? Rodzina, normalny dom, rozmowy ze znajomymi. Słuchanie jazzu to coś dziwnego? Ja słucham codziennie.
Życie pozbawione wad wydaje mi się po prostu figurą kontrastującą z kolejnymi decyzjami bohaterki. Nie widzę w tym prawdy. To jest takie fajne życie jak z reklamy. Ktoś inny może mieć inne odczucia. Dla mnie to zbyt wyidealizowany obrazek.
Właściwie chyba już wiem, co mnie rozczarowało w tym filmie. Być może to tylko moje odczucie, ale wszystko w nim wydaje się figurą służąca przedstawieniu i potwierdzeniu tezy. A ponieważ zgadzam się w stu procentach z przesłaniem tego "manifestu" , razi mnie jego nieautentyczna forma. To wszystko.