PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=298736}

Rings

4,7 27 tys. ocen
4,7 10 1 26718
2,0 3 krytyków
Rings
powrót do forum filmu Rings


... „Mordercza opona” notowana wyżej od „Rings”!
... Recenzenci i użytkownicy Filmweb najwyraźniej przekupieni przez Kayako!

Żarty na bok.
Czytając opinie krążące po necie, nie oczekiwałam wiele od „Rings” wiele. W mojej głowie pojawił się obraz filmidła spłaszczającego umysły widzów do poziomu ameby, kręconego dla hajsów i profitów (tak tylko dodam, że „The Ring” z 2002 skrzywił mi dzieciństwo, natomiast kontynuacja z 2005 zaostrzyła lęk przed telewizorem <3).

Nie warto się rozczulać, bo to, co „dobre” i „stare” nigdy nie powróci i choćby skały srały, a twórcy stworzyli arcydzieło wszech czasów, fani i tak będą porównywać nowsze ze starszym, szukając z precyzją chirurga tego, co im nie pasuje.

Broń Boże nie twierdzę, że „Rings” jest jakimś arcydziełem, ale serio, aż tak niesprawiedliwa nota boli...

„The Ring” ociekał specyficznym klimatem, ponieważ wtedy twórcy stanęli przed wyzwaniem pokazania dramatu Samary. Przenieść ją z gruntu japońskiego na amerykański. Posmaku tajemnicy dodawał fakt, że z duchem w kasecie zmagały się tylko dwie osoby, nie całe grono studentów na czele z wykładowcą. Była opowieść, wyraziści bohaterowie, wyścig z czasem, straszydło wyskakujące z cienia/studni. Na fali popularności powstawała kontynuacja, niby gorzej przyjęta, ale to szczegół. Widok rozkosznej Samary wynagradzał braki.

12 lat minęło, a panna w białej sukience zapisała się w kulturze XXI. Doczekała się parodii, memów, mang, po prostu celebrytka, aż tu nagle powstaje nowa historia, pod „nowym” tytułem, z nowymi bohaterami.
Samcia pozostała ta sama (no, może tylko magicznie urosła).

Wydaje się zatem naturalne, że reżyser zdawał sobie sprawę, że dziewczynka ze studni sama w sobie nie wywoła już takiego poruszenia (osobiście toczyłam beczkę, widząc ją w samolocie i w domu Sky). Nie czarujmy się: wygląd tej małej „suki”, sposób poruszania, sevendaysy... przejadły się. Choć nie ukrywam, że parę razy podskoczyłam na fotelu, zaletą „Rings” jest właśnie brak tanich sztuczek typu jump scare. Film w sposób oszczędny operuje wyskokami z cienia, dzięki czemu widz skupia się lepiej na pogłębieniu wiedzy o dziewczynce ze studni. Słowo kluczowe: pogłębieniu. Cieszę się, że fabuła wyjaśniła, co stało się z ciałem małej po jej odnalezieniu, gdzie ją pochowano, jakie miało konsekwencje dla mieszkańców. Reżyser wyciągnął z poprzedników tyle, ile się dało, aby stworzyć własną opowieść i ubrać w kostium ery tabletów, iphonów itp. A czarnych charakterem okazuje się niby (!) ksiądz. Zupełnie nie zgadzam się z opinią, że gdyby Rings wyszedł pod innym tytułem, wciąż byłby marnym filmidłem. Nie, nie, nie, widziałam Insanitarium, Opony i te inne Halloweeny, więc nikt mi nie wmówi, że Rings miałby być od nich gorszy.

Plusy filmu:
– Zrzeszenie studentów rozpracowujących zagadkę? Super.
– Wykładowca żądny naukowego wyjaśnienia przypadku życia duszy po śmierci? Miodzio.
– Samara jako dobra kumpela i wybawicielka? Wow, pierwszy raz ucieszyłam się, widząc ją wychodzącą ze studni. Prawie że wzruszające.
– Motyw odrodzenia? Temat dzisiejszej lekcji: okaż serce upiorowi – on poprowadzi cię jak po sznurku, obroni, gdy będziesz w potrzebie, a pod koniec zapieprzy ciało i odejdzie w stronę zachodzącego słońca.
– Wykorzystanie internetów celem siania śmierci? Strzał w dziesiątkę.
– A w ogóle końcówka mnie sponiewierała.

I słusznie ktoś zauważył, że kontynuacji można mnożyć, w końcu tytuł „Krąg/Kręgi” zobowiązuje. Choć wydaje mi się, że tym razem Samara osiągnęła swój sukces. To kres ludzkości – kaseta jest wirusem, na który nie ma lekarstwa. Pandemia, jak to ładnie określił autor książkowego „Ringa”, Suzuki Koji.
Wiele momentów mnie smuciło, efekty specjalne zachwycały. Opowieść miała właściwie charakter baśni, tylko dużo mroczniejszej. Określenie filmu jako dramat fantasy byłoby najbliższe prawdy.

Aha, zWTFowała mnie konieczność oddania filmu do obejrzenia komuś innemu. Do tej pory wystarczyło skopiować. Ale ok, widzę tu wykorzystanie książkowego motywu, co jest jak najbardziej na plus, z drugiej strony innych może dezorientować.

Podsumowując, „Rings” to zupełnie nowa odsłona historii Samary, wcale nie gorsza, po prostu inna. Piękne efekty specjalne z robaczkami, sentymentalne nawiązanie do „The Rings”, smutna opowieść, Samcia w ekstra formie, logicznie skonstruowana fabuła, przykra śmierć wykładowcy (którego akurat najbardziej polubiłam. ;3).
Ode mnie 7/10.
To teraz czekam na hejty! ;D

ocenił(a) film na 5
Jajecznica_Z_Bekonem

Masz 100% rację !