1. Jude Law - stworzył ciekawego, wielowymiarowego bohatera, który łączy w swoim charakterze wiele sprzeczności i wątpliwości będąc przy tym wiarygodnym i prawdziwym.
2. Końcówka filmu (SPOILERY!) - scena rzezi w korytarzu bardzo mi się podobała (choć była bliźniaczo podobna do tej z Oldboya), podobnie przesycona erotyzmem scena skanowania organów, no i oczywiście sama końców.
3. Forest Whitaker - nie była to może rola na miarę choćby Birda czy Ghost Doga ale i tak miło było patrzeć na jego grę. Zresztą Liev wypadł też całkiem sympatycznie.
4. Muzyka - szczególnie "Feelin Good" pod koniec filmu, szkoda że nie skorzystali z wersji Muse ale i tak było całkiem nieźle.
5. Reżyseria - jak na debiut całkiem niezła, widać wpływy Guya Ritchie i Quentina ale to dobre wzory :)
Zgadzam się. Lubię takie subiektywne podejście i ocenę filmu, bądź ogólnie różnych rzeczy.
świetny film i najbardziej popieprzona scena miłosna jaką w życiu widziałam :) i Jude Law nareszie troche poobijany.