PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=656595}

Przeznaczenie

Predestination
7,1 74 021
ocen
7,1 10 1 74021
6,2 12
ocen krytyków
Przeznaczenie
powrót do forum filmu Przeznaczenie

Produkcja jako jedna z niewielu potrafiła ukazać zawiłości podróży w czasie, nie musząc nawet bronić się stosowaniem naukowego bełkotu, który znacznie utrudniłby widzowi odbiór i ocenę wydarzeń. Ostatecznie jednak, koncepcja jest spójna do pewnego momentu i przy szybkiej analizie łatwo wytknąć można nieścisłości scenariusza.
W swoim dumaniu pomijam całkowicie kwestie biologiczne, takie jak określona pula genetyczna. Skupiam się tylko na sensie istnienia w linii czasowej filmu osobnika, będącego jednocześnie swoim ojcem, matką i ostatecznie katem. Nie mam też zamiaru oceniać wizji scenarzysty pod względem moralnym, chcę tylko udowodnić, że niemożliwe jest stworzenie koguta bez kury i jajka. To czysto teoretyczny stek bzdur, więc jeżeli chcesz dobrze zakończyć ten dzień i nie zastanawiać się "o co mu, kura, chodzi", proszę scrolluj dalej.
Nie, nie mam odpowiedniego wykształcenia w tej kwestii, ale "nie znam się, więc się wypowiem" :) Każda z "podróży w czasie" zmienia kontinuum poprzez wpływ osoby "przeniesionej"- relacje z innymi, z samym sobą z przeszłości/przyszłości, ale przede wszystkim przez zaburzenie linii czasowej. Każda akcja niesie za sobą reakcję, więc w przypadku ingerencji w przeszłość, niemożliwa jest niezmienność kontinuum od momentu ingerencji- powstaje więc wymiar równoległy, którego całkowity obraz jest wypadkową wszechświata bazowego i anomalii wywołanej "skokiem" (również podjętymi podczas niego działaniami). Nie nadpisuje on jednak bazowej linii czasowej, a jest jej kolejną wersją. Ostatecznie, powracając do przyszłości po zakończonej misji w łazience możemy spotkać samego siebie, pijącego poranną kawę.
Wejście w mechanikę kwantową jest ryzykowne, ale to przy użyciu jej podstaw najłatwiej wytłumaczyć absurdalność linii fabularnej w obrębie jednej linii czasowej. Załóżmy więc istnienie nieskończonej ilości wszechświatów równoległych, w których każda decyzja, każdy oddech i każde różne położenie atomów rozgałęzia dotychczasowe wszechświaty. Każdy z powstających wszechświatów jest jedną z gałęzi nieskończonego drzewa, więc możliwe jest osiągnięcie różnych konfiguracji istnienia i alternatywnego "siebie" w jednym z wszechświatów. Osadzenie akcji filmu w kwantowym multiwersum nasuwa pytanie: które wydarzenie jest punktem zerowym, rozpoczynającym powstanie kolejnego rozgałęzienia. Następnych linii czasowych, w których barman werbuje młodszego siebie, zapładnia go, żeby w 1975 zabić go, udaremniając zamach. Jest swoim własnym stwórcą z przyszłości. Odpowiedź brzmi: nie ma takiego punktu. Nawet zakładając istnienie multiwersum, barman MUSI mieć swój początek. W przypadku filmu, każdy ze skoków tworzy alternatywną linię czasową, w której skutki podjętych wcześniej działań mają wpływ na przyszłość. Niemożliwy jest więc skok w przeszłość osoby, której egzystencja jest efektem skoków.
Najłatwiejsze zobrazowanie zawiłości czasowych dzieła braci Spierig: działając z punktu 0 (1985) na punkt np. -3 (1975), "wraca się" do punktu 0_a, który staje się równoległą wersją teraźniejszości, będącą następstwem ingerencji.
Nie neguję tutaj podwalin scenariusza, który jak wiadomo jest wizją scenarzysty. Chcę tylko zaznaczyć, że samo istnienie głównego bohatera jest logicznie niemożliwe. Zamachowiec/barman jest dziełem podróży w czasie. W związku z tym punktem rozpoczynającym jego istnienie jest rok 1985, kiedy to Pan Robertson postanawia zwerbować bombera w przeszłości, ograniczając w ten sposób ingerencję osób trzecich. Założenie, że barman/zamachowiec umieszczony jest w zamkniętej pętli, jak to stwierdził w swojej analizie @apdarw miałoby sens, natomiast protagonista funkcjonowałby wtedy jedynie w bliżej nieokreślonym kontinuum - nie miałby więc możliwości realnego wpływu na pozostałe równoległe wszechświaty.
Z siebie powstałeś, w siebie się obrócisz. Biorąc pod uwagę fakt, że momentem zapalnym jest rok 1985, udaremnienie zamachu 10 lat wcześniej skutkowałoby brakiem śladu tego wydarzenia właśnie w punkcie 0. Jedyną osobą świadomą zażegnanego niedoszłego zagrożenia będzie więc sam wyzwoliciel z okowów, Pierwszy Swojego Imienia, Ojciec Smokó... Zrodzony z podróży w czasie. Nawet architekt całego przedsięwzięcia, pan Robertson w równoległej wersji przyszłości nie wiedziałby o tym wydarzeniu, możliwe że nie byłby nawet szefem agencji.
Główny bohater jest wypadkową niczego z nikim, ponieważ pod żadnym względem nie może istnieć nawet przy założeniu równoległych linii czasowych. Każde z działań, począwszy od werbunku młodszego siebie do agencji, tworzy obraz otwartej przestrzeni czasowej. Przestrzeni, w której możliwa jest ingerencja w przeszłość z jednoczesnym brakiem zmian w teraźniejszości. Można więc stwierdzić, że film opiera się na jednej, nadpisywanej wydarzeniami, linii czasowej. To założenie kłóci się natomiast teorią o swobodnym poruszaniu się w obrębie czwartego wymiaru- czasu. To mój największy i bodaj jedyny zarzut wobec filmu, który mimo nieścisłości potrafił ukazać ten trudny temat i zachęcić widza do analizy wydarzeń i pochylenia się nad modus operandi głównego bohatera.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones