PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=656595}

Przeznaczenie

Predestination
7,1 74 021
ocen
7,1 10 1 74021
6,2 12
ocen krytyków
Przeznaczenie
powrót do forum filmu Przeznaczenie

Mówiąc szczerze jestem przerażony ilością komentarzy typu "nie wiadomo o co chodzi" czy
"strasznie pogmatwany ten film". "Przeznaczenie" jest najbardziej łopatologicznie
przedstawionym podejściem do paradoksu dziadka, z jakim się spotkałem. Wątek ten przewija
się w wielu filmach, powieściach i opowiadaniach, bardziej lub mniej pogmatwanych, ale w tym
filmie jest to przedstawione w wyjątkowo przystępny i prosty sposób. Skąd zatem tyle
niezrozumienia? Już choćby "Opowieści o pilocie Pirxie" Stanisława Lema (bodajże "Podróż
XIX") funduje nam znacznie bardziej pogmatwaną fabułę, a to i tak jest lekka komedyjka.
Ale do rzeczy. Ponieważ film jest naprawdę dobry, warto wyjaśnić pewne kwestie aby ludzie,
którzy już go obejrzeli mogli go docenić (ci, którzy go nie widzieli, lepiej niech dalej nie czytają).
Fabuła filmu opiera się na słynnym paradoksie dziadka, w którym chodzi mniej więcej o to, że
jeżeli cofniesz się w czasie i zabijesz własnego dziadka, to się nie urodzisz, a zatem nie będziesz
mógł cofnąć się w czasie aby zabić swojego dziadka. Jest to jednak paradoks pozorny i dlatego
w filmie nie ma żadnych nielogiczności. Istota sprawy polega na błędnym postawieniu tezy
paradoksu, ponieważ w rzeczywistości pomiędzy śmiercią dziadka, a twoją podróżą w czasie, nie
ma związku przyczynowego. Tego, że czas nie ma charakteru liniowego dowiódł już Albert
Einstein w szczególnej teorii względności. Natomiast co działoby się gdyby możliwe były podróże
w czasie, o tym daje nam pewne wyobrażenie mechanika kwantowa. Nie wdając się w
szczegóły, kwantowo-mechaniczna przyczynowość jest nieliniowa, zatem cofając się w czasie
można zabić swojego dziadka i nie będzie to miało żadnego wpływu na nasze życie. Dzieje się
tak dlatego, że cofając się w czasie , tworzymy nową jego linię, w której wszystko może przebiec
inaczej, ale to nie zmieni tego, co się wydarzyło w naszej linii czasu. Znakomity brytyjski fizyk
Steven Hawking (ten sparaliżowany, na wózku) popełnił kiedyś pracę, w której używając znanych
praw mechaniki kwantowej wykazał, że podróż w czasie, o ile jest w ogóle możliwa, musiałaby
prowadzić do tworzenia nowych Wszechświatów. Zgadza się to z koncepcją multi-uniwersum,
której akurat ten fizyk jest zwolennikiem. Koncepcja zakłada, że istnieje meta-Wszechświat - czyli
rzeczywistość wyższego rzędu niż nasza, w której istnieje nieskończona ilość wszechświatów jak
nasz. Z teorii Einsteina wynika, że podróż w czasie jest zasadniczo możliwa, jednak rozwiązania
równania pola ogólnej teorii względności dla podróży w czasie, operują niewyobrażalnie wielkimi
energiami. Chodzi o energię większą niż ta, która jest potrzebna dla utworzenia mostu Einsteina-
Rosena, a więc mówiąc w skrócie - dla przebicia struktury czasoprzestrzeni i przedostania się do
innego wszechświata. Skoro tak, to podróż w czasie wymagałaby użycia energii, której
"wyładowanie" automatycznie wyrzuciłoby podróżnika do wszechświata innego, niż ten, z którego
przybył. W ten oto sposób Hawking dał sobie radę z paradoksem dziadka, ponieważ cokolwiek
zrobimy w innym wszechświecie, nie będzie to miało wpływu na nasz wszechświat (inna sprawa,
że wystarczy odbyć podróż w czasie o jedną sekundę w przeszłość, a już nie da się wrócić do
tego samego wszechświata - podróż z powrotem także zaprowadzi nas w jeszcze inny
wszechświat i tak dalej). Wracając do filmu, w świetle powyższego, o ile podróże w czasie są w
ogóle możliwe, to coś takiego jest jak najbardziej możliwe. Można być swoim własnym ojcem czy
swoim własnym dzieckiem (w sensie klasycznej przyczynowości) bo w rzeczywistości ja-ojciec z
innego wszechświata i ja-dziecko z innego wszechświata, to nie jest ta sama osoba.

ontek

Po co ty napisałeś ten dezyderat?

ocenił(a) film na 7
poorpoora

Napisał na samym początku, po co.
Jest to odpowiedź na wszystkie komentarze typu "nie wiadomo o co chodzi" czy "strasznie pogmatwany ten film".

slipping

Gdyby to była odpowiedź to znalazłbym ją pod czyimś komentarzem typu "nie wiadomo o co chodzi" czy "strasznie pogmatwany ten film" zgadza się? Każda odpowiedź potrzebuje pytania. To jest samodzielny wątek - do tego nabzdyczony, patetyczny i namadrusiowany do tego stopnia, że oczywiste jest że osoba pisze, żeby pokazać innym jaka jest "mądra" - np te terminy - po co na takim portalu jak filmweb wspominać most einsteina-rosego czy koncepcje tego pierwszego czy Hawkinga? Żeby się masturbować myślą że jakaś biedna duszyczka będzie go musiała poszukać w wikipedii? Caly ten dezyderat tchnie potrzebą czucia zachwytu czytelników. Te jego "spotkałem się" albo cytowana superambitna, zapierająca dech w piersiach literatura sf i te "bodajrze w części XIX" hehehe To nie było mądre czy pomocne - to było pokazowe, tanie i płytkie. Albo to kumasz albo tego nie kumasz człowiek. Zastanów sie po co ktoś usiadł i spędził pół godziny pisząc ten dezyderat. Żeby komuś w czymś pomóc? Lepiej sie zastanów jeszcze raz heheheh

poorpoora

Jezu, człowieku, gdybym wiedział, że tak boleśnie uderzę w Twoje kompleksy, to bym nic nie pisał. Do głowy by mi nie przyszło, że mój wywód można tak odebrać. Myśl, że napisałem to aby pokazać "jaki jestem mądry" jest dla mnie kompletnie niedorzeczna. Naprawdę wierzysz, że można się dowartościować pisząc o fizyce na forum Filmweb`u? Bo mnie by to nie przyszło do głowy. Napisałem to aby poruszyć ciekawy aspekt fabuły filmu, a w miarę rozbudowane uzasadnienie miało na celu wykazanie, że nie jest to pomysł czysto fantastyczny, ale można go sensownie podbudować naukowo. Przykro mi bardzo, że pisząc o fizyce teoretycznej nie da się nie używać pojęć z zakresu fizyki teoretycznej, ale to, że ich nie rozumiesz, nie oznacza, że ja jestem nabzdyczony. Agresywność Twojej wypowiedzi wskazuje na to, że mój post rozzłościł Cię dlatego, że go nie zrozumiałeś, ale to naprawdę nie jest moja wina. Swoją drogą, jesteś jedynym, który tak zareagował. Nie daje Ci to do myślenia?
Uderzyło mnie ponadto Twoje pytanie "po co te terminy na takim portalu jak Filmweb". Wynika z tego, że Twoim zdaniem w sposób merytorycznie poprawny należy pisać wyłącznie w periodykach naukowych, natomiast w każdym innym miejscu należy się posługiwać wyłącznie językiem podwórkowym, prawda? Nie powiem aby m był zdziwiony takim podejściem do sprawy akurat z Twojej strony, jednak wyobraź sobie, że nie każdy jest takim obskurantem jak Ty (och przepraszam za ten strasznie wyrafinowany termin - teraz będziesz musiał w pocie czoła szukać co znaczy słowo "obskurant" - naprawdę mi przykro). Ludzie piszą tak jak, ich nauczono. Mnie nauczono uzasadniać swoje wywody. Poza tym regulamin Filmweb`u nie nakazuje ograniczać się do słownika na poziomie szkoły podstawowej.

ps. tą uwagą o pisaniu przez pół godziny, rozłożyłeś mnie na łopatki. Pisałem to może z 5 minut. Domyślam się jednak, że Tobie samo sprawdzanie co to jest "most einsteina-rosego" zajęło pewnie z godzinę. Przytaczam Twoją oryginalną pisownię z dwoma błędami ortograficznymi i jednym merytorycznym. Nazwiska piszemy wielką literą, więc Einsteina, a nie "einsteina", poza tym przekręciłeś nazwisko Rosena, robiąc z niego "rosego" - także małą literą. Rozumiem, że tę uwagę także odbierzesz jako potworną bufonadę z mojej strony ("bufonada" to tyle co "nabzdyczenie" - podaję, żebyś nie musiał szukać w Wikipedii). Prawdopodobnie nie zrozumiesz, że można po prostu pisać poprawnie po polsku, przestrzegając reguł języka. Dla takich jak Ty, w porządku jest tylko ten, kto pisze jak burak spod monopolowego, nieprawdaż?

Dla Twojej informacji - tego posta pisałem dokładnie 6 minut i 20 sekund. Specjalnie sprawdziłem, żebyś sobie nie pomyślał, że specjalnie dla Ciebie spędziłem pół dnia przy komputerze ;)

ontek

6:20? Na pewno? :)
Twój post zawiera 2744 znaki co daje 433 znaki/minutę. Pisząc z zachowaniem ortografii, bez dyktowania, z koniecznością zachowania sensu i odniesienia się do wypowiedzi, sprawdzenia poprawności (brak błędów, duże litery, polskie znaki, interpunkcja) ciężko w to uwierzyć :) Musiałbyś być jakimś geniuszem stenografii :)

siweq

Po prostu piszę szybko. Może ma na to wpływ fakt, że robię to zawodowo ;) Natomiast co do poprawności ortograficznej, polskich znaków diakrytycznych, wielkich liter i tak dalej - po prostu nie umiem inaczej. Zresztą, jak mi się zdarzy literówka, to mi edytor podkreśla czerwonym wężykiem, co mnie niesłychanie denerwuje, więc od razu poprawiam. Nie zliczałem znaków w swoim poście, ale nie bardzo chce mi się wierzyć, że trzeba być geniuszem stenografii, żeby napisać taki tekst w takim czasie.

ps. jaką metodą zliczyłeś te znaki? I dlaczego Ci się chciało? ;)

ontek

Wystarczy wkleić do worda i skorzystać z opcji Narzędzia - Licznik Słów.
Przez 4 lata byłem protokolantem. Pisałem bezwzrokowo do 400 znaków na minutę wg programu Mistrz Klawiatury, więc z niepoprawionymi błędami i z tekstem, który mi się wyświetla na monitorze więc nie muszę go tworzyć w głowie na bieżąco. Na szybko sprawdziłem i rekordzistka pisze 1060znaków/minutę, ale mówimy tutaj o pisaniu w języku angielskim więc bez polskich znaków co wiele zmienia. Dodając polskie znaki i dodatkowe przeszkody o których mówiłem wcześniej to musiałbyś robić z 1000znaków/minutę. Możliwe? ;)

A chciało mi się, bo muszę się brać za robotę, ale mi się nie chce :P

siweq

Twoje ostatnie zdanie jest najlepszą rzeczą, jaką przeczytałem od tygodnia :D Ja mam dzisiaj jeszcze mnóstwo roboty, dlatego od godziny siedzę na forach GW i Filmwebie :)
Co do meritum, trochę osłabiłeś moją pewność co do poprawności pomiaru czasu mojej pisaniny. Spojrzałem na zegar systemowy kompa gdy zaczynałem posta i spojrzałem drugi raz gdy kończyłem. Teraz nie jestem jednak już pewien czy przypadkiem za pierwszym razem nie spojrzałem już w trakcie pisania. Może i tak było, a więc należy dodać może z minutkę. Obawiam się jednak, że to Cię nie zadowoli. 1000 znaków na minutę nie robię na pewno, chociaż nigdy nie liczyłem. Natomiast nie zauważyłem aby używanie polskich znaków jakoś specjalnie spowalniało mi pisanie. Kwestia przyzwyczajenia, tym bardziej że ALT wciskam zupełnie automatycznie - kiedy jest potrzebny i nie zastanawiam się nad tym. A na koniec mam ciekawostkę: przepisywanie, jak i protokołowanie jest moim zdaniem praktycznie zawsze wolniejsze, niż swobodne pisanie własnymi słowami. Podczas pisania "od siebie" Twój mózg pomija całą obróbkę treści odbieranych (słuchanych - w przypadku protokołowania lub czytanych - w przypadku przepisywania). Ja też kiedyś robiłem za protokolanta podczas praktyk studenckich i z tego co pamiętam, szło mi to dość powoli, pomimo że na maszynie (wtedy jeszcze nie miałem komputera) pisałem dużo szybciej. Kiedyś będę musiał odpalić sobie jakiś program ustalający statystykę znaków podczas pisania i sprawdzić jak to jest. Ale jak znam życie, to właśnie podczas testu zacznę hurtowo walić literówki, których normalnie nie robię ;)

ontek

Alt może i wciskamy automatycznie, ale mimo wszystko za każdym zużywamy jakiś czas, żeby go dosięgnąć. Klawiatury qwerty z pewnością nie były tworzone z myślą o Polakach :P

Pisanie ze słuchu z mojego doświadczenia jest najszybszą metodą, bo przy pisaniu z głowy jednak musisz się skupić na tworzeniu tekstu z głowy i przynajmniej w moim przypadku często pojawia się zastój (Dobrym przykładem jest właśnie to zdanie, które napisałem, bo po jego napisaniu nie miałem pojęcia co dalej napiszę, więc napisałem to co teraz piszę)
Ale możliwe, że po prostu nasze mózgi działają inaczej :) W mojej głowie tworzy się jakiś zarys wypowiedzi, który bardzo często po napisaniu po prostu muszę przerobić na język ludzki, bo często tekst nie ma sensu.

PS. Robotę chyba przekładam na rano i idę spać ;)

siweq

"To, co masz zrobić dzisiaj, zrób pojutrze. Będziesz mieć dwa dni wolnego". Kocham tę dewizę :) Co do pisania, to ja pisząc jedno zdanie, zawsze wiem co napiszę w następnym, chociaż nie znam jeszcze dokładnie słów, których użyję. Chodzi o sens, ale nie w ogólnym zarysie, tylko całkiem dokładnie. Nie jestem w stanie pisać w inny sposób, bo gubiłbym wątek w każdym kolejnym zdaniu. Skutkiem ubocznym tej metody jest całkowita niepodzielność uwagi. Kiedy coś piszę, możesz mnie wynieść z domu razem z fotelem i tego nie zauważę, o ile tylko będę miał wciąż monitor przed nosem i klawiaturę pod palcami. Kiedyś czytałem, że to nie jest kwestia żadnych predyspozycji, tylko treningu. Im więcej piszesz "z głowy", tym bardziej wzrasta gęstość połączeń neuronowych w obszarze mózgu odpowiedzialnym za werbalizację.
Ale już dajmy sobie spokój, bo nie chcę być odpowiedzialny za Twoje jutrzejsze niewyspanie ;)

ontek

Co tu gadać. Jesteś wspaniały po prostu hehehehe. Ty jesteś z tych co lubią jak się do nich mówi per Piotrze albo Krzysztofie - zgadza się? Rozpisałeś się, że hoho. Jesteś pewien, że to mnie tu coś trafiło? hehehehe

poorpoora

I po co się plujesz tłuku co?? Kolega wyraził swoją opinię ma do tego prawo, jeśli Cię nie interesuje to nie czytaj i wyp.. stąd :)

kris6565

Ty też jestes z tych co lubią jak sie do nich mówi per Krzysztofie Krzysztofie? hehehe Zastosuj się może do swojej własnej rady i nie czytaj moich opinii jak cie nie interesuja? Przejrzałem twoje dotychczasowe komentarze na filmwebie i zastanawiam sie czy często wymiotujesz patrząc w lustro. Każdemu polecam radosną twórczość tego hejtera. Sam wyp.. stąd żałosna kreaturo hehehehehe

ocenił(a) film na 8
ontek

ontek.. Musiałem aż wreszcie konto założyć na filmweb by podziękować Ci za te wyjaśnienie wg. tego jak Ty to widzisz..
poorpoora.. musisz mieć faktycznie kompleksy że Cię musiało aż tak zaboleć iż ktoś chciał się podzielić wiedzą którą posiada..
a czas jaki ontek poświecił na ten wywód nie ma dla mnie znaczenia.. 5 min czy 30.. a co to zmienia??

a film moim zdaniem warty bardzo polecenia..

ocenił(a) film na 8
ReyBlau

Przyłączam się do podziękowań.

A opinią @poorpoora nie przejmuj się, to jakiś zakompleksiony debil/idiotka, którego/ej opinią nie warto się przejmować.

ocenił(a) film na 8
ontek

Aleś chłopie mu wytłumaczył: bufonada = nabzdyczenie:) Teraz się już całkiem chłopak pogubi

ontek

A dzięki, rzeczywiście dobrze zrobił łyk teorii po obejrzeniu filmu, chociaż jest to przykre, bo tak naprawdę oznacza to ze jednak nie można zmienić przeszłości skoro zmieniasz wydarzenia w innym wszechświecie....

mionemico

To tragiczna wiadomość. Ja zawsze myślałem, że będę mógł zmienić swoją przeszłość....

ontek

O tym, że czas nie ma charakteru liniowego wiedziano już w starożytności, paradoks biegacza. Taka mała dygresja.

użytkownik usunięty
Dj_Kid

ej ale to mozna rowiazac prostym szeregiem.

ocenił(a) film na 8
ontek

Warto też dodać, że wspomiano o metaforze węża, który wiecznie zjada swój ogon, czyli że czas jest kołem. Ja to tak rozumiem. Bohater tworząc paradoks, wpadł w błędne koło zjadającego się węża :)

ArturHirth

Też na to zwróciłem uwagę. Było jeszcze kilkukrotnie wypowiedziane przez głównego bohatera sformułowanie "jestem własnym dziadkiem". Między innymi z powodu takich smaczków, film mi się bardzo podobał.

ocenił(a) film na 7
ontek

Nie tylko, w jednej ze scen w barze kilku pijanych kolesi śpiewa "jestem swoim dziadkiem", co już jest potężnym gestem autoironii twórców filmu.

ocenił(a) film na 10
ontek

SPOILERY!!!!
Nie mogę się z Tobą zgodzić co do tego iż w filmie przedstawiono w najczystszej postaci paradoks dziadka(PD) Jak sam zauważyłeś w PD chodzi o to by cofnąć się w czasie, zabić swojego dziadka i zobaczyć co się stanie- znikniemy czy nie. Osobiście uważam że tak.
W Tym filmie przedstawiono zaś paradoks- nazwijmy go hermafrodyty. Czyli czy można cofnąć się w czasie będąc mężczyzną po zmianie płci, zapłodnić siebie samego gdy było się kobietą, a owoc poczęcia przenieść jeszcze wcześniej w czasie by wyrosło na kobietę z którą spłodzisz ją czyli wczesnego siebie. To jest dopiero paradoks! Osobiście uważam że twórcy filmu wspięli się na szczyty wymyślania paradoksów czasowych(chyba że ten paradoks był wcześniej znany, a aj o nim nie słyszałem) I teraz czy jest to możliwe? Chyba raczej nie bo jeżeli możesz spłodzić siebie to tylko przy pomocy podróży w czasie, ale jak masz cofnąć się w czasie jeżeli nigdy nie powstałeś?
Film jest doskonałym pobudzeniem mózgu do pracy i dlatego dostał ode mnie 10! Więcej takich!

Kabul

Z jednym zgodzę się w 100% - film faktycznie zapewnia intelektualną gimnastykę i chwała mu za to. Co do paradoksu, to oczywiście w filmie nie użyto paradoksu dziadka w czystej postaci. Chodziło mi o to, że sformułowanie "paradoks dziadka" jest często używany w szerokim znaczeniu jako każdy paradoks obrazujący zaburzenie przyczynowości w związku z podróżą w czasie, albo ignorujący tę przyczynowość, bo i tak bywa - między innymi właśnie w tym filmie. Fabuła tego filmu obfituje w zdarzenia niemożliwe z punktu widzenia formalnej logiki (jeżeli z A wynika B, to z B nie może wynikać A). A jednak zdarzenia sprzeczne, w filmie nie powodują paradoksu. W ogóle nic się nie dzieje z tą sprzecznością, po prostu tak się dzieje i już. Oznacza to, że paradoks został tu w gruncie rzeczy zignorowany. Nie ma tu żadnej katastrofy w momencie, w którym pojawiają się zdarzenia sprzeczne, nie ma anihilacji człowieka, który wszedł w kontakt z samym sobą z innego czasu. I mnie się to akurat bardzo podoba, bo to jest zgodne z fizyką teoretyczną. Na gruncie teorii, którą przytoczyłem w pierwszym poście, paradoksu nie ma i nigdy on nie wystąpi - bez względu na to jak podróżnik w czasie obejdzie się z samym sobą z innego czasu. Jest jednak pewien problem, z którym ani teoria, ani tym bardziej film sobie nie radzi, a mianowicie pytanie: jak to się zaczęło? Facet spłodził samego siebie, ale z innego czasu, więc w porządku - może być. Facet jest swoją własną matką, ale znowu on z jednego czasu (wszechświata) i on-matka to dwie różne osoby, więc też może być. Tylko, że ten facet/kobieta/dziecko skądś się musiał wziąć. Ktoś go musiał urodzić po raz pierwszy, w pierwszym rozważanym wszechświecie. I tu dopiero pojawia się prawdziwy paradoks, bo zasady rządzące przyczynowością wykluczają istnienie skutku bez przyczyny. Jeżeli odrzucimy pogląd, że facet jest Bogiem (który jak wiadomo początku mieć nie musi), to pozostaje pytanie: skąd on się wziął? Hawking powiedziałby, że wziął się z fluktuacji kwantowej, ale pewnie by sobie robił jaja :)

ocenił(a) film na 7
ontek

i tu wracamy do sedna sprawy: co było pierwsze: jajo czy kura? ani jajo, ani kura, ani kogut. ten problem, o którym piszesz na końcu właśnie rozwala mi głowę i nie wiem co z tym fantem zrobić? bohater pod koniec mówi, że to Robertson wszystko poustawiał jak kostki domina ale jak?

dzesio

ja przez drugą część filmu byłem przekonany, że Robertson będzie Ethanem przyszłości, ale po tym jak się film zakończył wygląda na to, że nie mieli pomysłu co z tą postacią zrobić.

ocenił(a) film na 7
siweq

te podróże w czasie to skomplikowany problem i niewielu potrafi go ogarnąć. twórcy chyba się jednak pogubili i za bardzo zakręcili. do tej pory najsolidniejszym dziełem o podróżach w czasie jaki znam jest książka Asimova "Koniec Wieczności".

dzesio

a dla mnie "Powrót do przyszłości" Zemeckisa :D

ocenił(a) film na 10
siweq

Jak dla mnie Robertson był twórcą myśli która stworzyła głównego bohatera który miał podkładać bomby wbrew regulaminowi - więc chyba był ważny

ocenił(a) film na 7
ontek

Pochodzenie jego/jej to chyba jedyna niewiadoma filmu. Poza tym film mógłby być sygnowany podtytułem "Podróże w czasie dla opornych" :-)

ocenił(a) film na 10
Kabul

" Chyba raczej nie bo jeżeli możesz spłodzić siebie to tylko przy pomocy podróży w czasie, ale jak masz cofnąć się w czasie jeżeli nigdy nie powstałeś? "

Nie wiem czy zauważyliście ten motyw z taśmami
Nagrywał pewną myśl " potrzebuje płaszcza i kapelusza" po czym płaszcz i kapelusz pojawiał się w szafie.
Chodziło tu o to że początkiem był zamiar.
Więc tutaj wystarczył pomysł - zakładam że tego szefa.

ocenił(a) film na 8
pilot82

Zgadzam się z tym, pozatym jak mówiono, czas to koło, czyli nie ma ani początku, ani końca, zatem nie można stwierdzić która sytuacja była pierwsza, bo to kwestia punktu patrzenia na linie koła.

użytkownik usunięty
ontek

To jest troche bardziej zapetlone niz klasyczny paradkos dziadka, ale w uproszczeniu moge sie zgodzic. Co wiecej z filmu wynika dokladnie cos odwrotnego, niz tutaj opisujesz. Nie mozesz zmienic przeszlosci bo przeszlsoc nie istnieje. Nie moze istniec bo terazniejszosc jest relatywna. Kazde dzialanie jakie podejmujsze prowadzi do tego co chiales zmienic, stad tytul filmu. Ogolnie to w filmie wypadkowa zdarzen jest zawsze stala, bo wszystkie sa ze soba splatane, w torii ktora Ty przywolujesz takich wpadkowych jest nieskonczonosc, bo jeśli "a" jest możliwe, to jest konieczne. Wszystko mozna odniesc do stanow kwantowych, ktore rownoczesnie moge przyjmowac rozne wartosci.
Sytuacje w filmie mozna odniesc do innej logiki wielowartosciowej. Zakladajac, ze czas jest jednym z wymiarow tzw. czasoprzesteni, pojecie terazniejszosci jest relatywne, wiec podobnie pojecia "przeszlosci" i "przyszlosci". Teraz w kontekscie logiki wielowartosciowej: jakies zdarzenie "a" powoduje wyadzrzenie "b". "B" nie moze wydarzyc sie bez "a", rownoczesnie prawdziwe jest, ze "a" nie moze wydzarzyc sie bez "b". Ktore bylo pierwsze? Biorac pod uwage relatyvnosc wszystkich zdarzen w czasie, oba byly pierwsze, chociaz jesli "a" bylo pierwsze to "b" nie moze byc pierwsze i odwrotnie, to rozpartujac je jako calosc zarowno "a" i "b" musza byc pierwsze rownoczesnie. Podobny paradoks wystepuje np. przy stanie splatanym.

Osobiscie wole teorie na ktora sie powolujesz, ale jak widac tworcy filmu wybrali inne rozwiazanie. Za to nie lubie Hawkinga, jak z reszt calej fizyki teoretycznej, mozliwe dlatego ze jestem inzynierem (moze poza Feynmanem, bo jego wyklady niszcza system).

Ja to widzę inaczej. Skąd założenie, że przeszłość nie istnieje? Ależ istnieje, tylko że w innym wszechświecie. Może on być tak podobny do wyjściowego wszechświata, że różnice są niemierzalne, dopóki czegoś sam w nim nie zmienisz. W ten sposób można się cofnąć w czasie, spowodować jakichś skutek na przyszłość w tym wszechświecie, po czym "wrócić" lądując w jeszcze innym wszechświecie, w którym wystąpił taki sam skutek. W ten sposób dostajesz pozory przyczynowości, ale nie musisz się martwić paradoksami, bo cokolwiek zrobisz, zawsze znajdzie się wszechświat, w którym takie czy inne zdarzenie zaszło (zakładając, że jest ich nieskończona liczba). Jedyny problem w takim modelu, to pytanie jaki miałby być mechanizm wybierania wszechświatów odpowiednio podobnych i odpowiednio się różniących, ale to już odrębna kwestia.
Nie do końca też rozumiem przedstawioną przez Ciebie argumentację dotyczącą natury czasu. Czas jest wymiarem czterowymiarowej czaso-przestrzeni, ale co w tym kontekście znaczy relatywność teraźniejszości? Czasoprzestrzeń to pojęcie fizyki einsteinowskiej, w której relatywne są różne wielkości fizyczne, ale teraźniejszość nie jest wielkością, tylko sposobem opisu momentu "teraz" w określonym układzie odniesienia. Nie ma tu natomiast miejsca na dowolność w przyczynowości, bo przyczynowość nie jest relatywna (w każdym razie nie u Einsteina). Co do systemów logicznych innych niż logika formalna, oczywiście można pokombinować, ale ja tu nie widzę sposobu na odwrócenie przyczynowości. Ani logika rozmyta, ani modalna nie pozwala na taką dowolność. Większe możliwości daje już mechanika kwantowa, ale w tym przypadku chodzi nie tyle o przyczynowość, co o rozmycie. Dobry przykład ze stanem splątanym, ale w tym stanie nie chodzi o to, że nagle A wyprzedza B w ciągu przyczynowym, ale o to, że dopóki nie doprowadzisz do dekoherencji funkcji falowej, to nie wiesz czy pierwsze było A czy B. Podejrzewam, że mogło Ci chodzić o to, że w omawianym przypadku masz do czynienia z superpozycjami A i B, a nie samymi A i B, tylko nie mam pojęcia jak to przełożyć na paradoks dziadka.

ps. dlaczego uważasz, że wykłady Feynmana niszczą system? Zawsze mi się wydawało, że akurat on stworzył spory kawał tego systemu.

ocenił(a) film na 8
ontek

sulinar_2, też jestem inżynierem (fizyki - dokładnie optoelektroniki, nie znam się niestety na współczesnej fizyce teoretycznej czy podróżach w czasie, interesuje mnie jak już elektrodynamika kwantowa, mechanika kwantowa o wiele mniej) i przepraszam, ale uważam, że jak na inżyniera powinieneś pisać staranniej :) Dokładność i staranność powinny być stałymi cechami każdego inżyniera, także w pisaniu tekstu. :)
Co do czasu, zgadzam się, że jest względny i wg Einsteina jest przecież prostą funkcją prędkości tak jak i cała czasoprzestrzeń, i wszystko zależy od układu odniesienia.
Tak samo kolejność zdarzeń według obserwatora nie musi być związana z przyczynowością. Można przecież wyobrazić sobie układ, gdzie zdarzenia A wynika z B, ale B zostało zaobserwowane jako wcześniejsze w innym układzie. Ale tu akurat dyskusja wykracza chyba poza ambicje autorów filmu :) , tam zarówno czas jak i przyczynowość są proste w zrozumieniu.

użytkownik usunięty
canabuz

Klawiature mam dobita i nie chce mi sie tego ciagle poprawiac ;p
Z reszta zawsze bylem bardziej pomyslowy niz staranny, wiec rzucilem robote w biurze projektowym i zalozylem wlasna firme.

użytkownik usunięty
ontek

Relatywnosc terazniejszosci oznacza to co oznacza. Jesli jakies zdarzenie nastepuje w czasie, to mozna definiowac przeszlosc jako moment (wspolrzedne) przed nim a przyszlosc po nim. Dla innego punktu przeszlosc i terazniejszosc beda gdzie indziej, czyli kazde bedzie inaczej postrzegac przyszlsoc i przeszlosc, wiec ich postrzeganie zalezne jest odpunktu odniesienie, wiec relatywne.
Czyli uwazasz, ze mechanika kwantowa na czym jest oparta jesli nie na logice wielowartosciowej?
Z reszta przedstawilem przykladowe wnioskowanie logiczne (nie wiem czy sluszne, bo logikiem nie jestem) wiec jednak daje sie pokombinowac. Nie pisze, ze jest to tak samo jak przy splataniu kwantowym, ale o ogolnych problemach z onaczeniem czegos w czasie (czasoprzestrzeni) w mechanice kwantowej jak wlasnie np. przy stanie splatanym. Ciag przyczynowy jest tylko ograniczeniem wynikajacym z termodynamiki czasoprzestrzeni, a nie z jej natury. Dla istot pieciowymiaowych pytanie "kiedy", przyechodzi w "gdzie", bo ich postrzeganie czasu nie musi byc ukierunkowane przez entropie.
Teoria o nieskonczonej ilosci konfiguracji wrzechswiata tez jest ciekawa, tylko tutaj bohater jest przywiazany do jedenej konfiguracji. Jego istnienie jest mozliwe tylko jesli zawsze bedzie dokonywal takich samych wyborow, bo wystarczy jedna zmiana i petla sie rozwiaze. Nie ma wszchswiata w ktorym postapilby inaczej i istnial. Stad predestynacja.

ontek

Zalogowalem sie specjalnie, zeby odpisac w tym temacie. Na studiach poznalem wiele osob, naprawde kumatych czesc z nich byla rowniez po fizyce. Zaden z nich nie byl takim chamem i ignorantem(tego slowa NA PEWNO nie znasz) zeby wyrazic swoja opinie w sposob taki jak Ty . Dopiero teraz czytajac Twoj post dowiedzialem sie co ten termin oznacza, a ty zakladasz ze dla kazdego to jest oczywiste. Moim zdaniem to ty masz problem i kompleksy, moze rodzice Cie nigdy nie pochwalili za dobre oceny w szkole i musisz sie popisac przed gronem anonimowych osob siedzacych przed monitorami..

Joseph_Siegler

Wiesz co? Skończmy już tę idiotyczną dyskusję. Jeżeli sądzisz, że nikt się nie połapie, że zalogowałeś się pod nowym nickiem, to obrażasz inteligencję forumowiczów. Jeżeli masz mi coś do powiedzenia, to miej odwagę zrobić to pod dotychczasowym nickiem, zamiast odstawiać komedię z zakładaniem nowego konta i lżeniem mnie udając inną osobę. Jeszcze raz wyrażam ubolewanie z powodu sposobu, w jaki odebrałeś mojego posta, ale Twoich kompleksów leczyć nie zamierzam. Poczytaj posty innych użytkowników w tym wątku i się przyjrzyj, w jaki sposób dyskutują ludzie, którzy mają coś do powiedzenia., bo jeżeli nie masz nic do powiedzenia, to inwektywami tego nie nadrobisz.
To jest ostatnia moja wypowiedź skierowana do Ciebie. Bez względu na to, ile jeszcze kont założysz i tak Ci nie odpowiem. Tylko uprzedzam, że Cię poznam, nawet bez sprawdzania daty założenia konta i Twojego IP. Piszesz w zbyt charakterystyczny sposób, we wszystkich wcieleniach robisz te same błędy językowe, gramatyczne, interpunkcyjne, tak samo dobierasz argumenty i jednakowo je przedstawiasz. Masz punkt za to, że pod tym nickiem próbowałeś używać pisowni "Ty" i "Twój" wielką literą, ale brak konsekwencji w jej używaniu zdradza, że jest to zabieg zmierzający do ukrycia swojego stylu pisania, a nie prawdziwy nawyk. I żeby była jasność: piszę to nie dlatego, że zależy mi aby Cię nauczyć kultury, bo okres idealistycznego naprawiania świata już mam za sobą. Nie robię tego także po to, aby Ci sprawić przykrość, bo mi nie zależy na pognębieniu zakompleksionego dzieciaka. Pisze to aby Ci uświadomić bezcelowość Twoich wysiłków. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie jakieś ciekawsze zajęcie, niż udowadnianie mi jakim to jestem "chamem". Uwierz mi, że szkoda Twojego czasu.

ps. nie jestem po fizyce. Tylko się nią interesuję.

ontek

Zaskoczony jestem że chciało się Tobie zniżać (ponownie) do poziomu kogoś, kto nie tylko ma kompleksy, ale ich absolutnie nie leczy.
Fajne i "naukowe" spojrzenie na, w sumie, bajkę. Faktem jest że bajkę godną obejrzenia i polecenia. Wyjaśniłeś sporo, dużo dopowiedzieli pilot82 i sulinar_2 oraz inni forumowicze. Dziękuję. Tak naprawdę podróże mimo wszystko nie istnieją, dlatego możemy dowolnie puszczać wodze wyobraźni. Zwrócę może tylko uwagę na tytuł filmu. Tłumaczony i zmieniony jest jak zwykle "okaleczony" przez jakiegoś "wybitnego" językoznawcę. Nie żebym był super biegłym w języku angielskim. Ale czasem, tak jak i tutaj, czegoś ktoś nie dopilnował. Ja zostawiłbym tytuł oryginalny. Daje trochę inną perspektywę (Predestination = Predestynacja). Łącząc tą wiarę z Twoją teorią dopiero zaczyna się teoretyzowanie :)

jazjaz

Miło, że jeszcze ktoś nie śpi o 4 nad ranem tak jak ja :) Co do tytułów, masz racje, że aż nader często zbyt swobodne tłumaczenie odbiera coś filmom. Nie mniej jednak zdarza się, że poważna zmiana w tytule jest nieunikniona. Dzieje tak między innymi wówczas, gdy w języku twórcy filmu tytuł stanowi słowo (lub składa się ze słów) stosunkowo powszechnie używane, natomiast jego odpowiednik w innym języku jest mało znany. Przykładowo "Confused" należałoby przetłumaczyć jako "Skonfundowana". Tylko problem polega na tym, że w USA słowo "confused" jest używane często i posługują się nim nawet ludzie niespecjalnie wykształceni, natomiast w języku polskim "skonfundowana" jest słowem tak rzadko spotykanym, że wręcz egzotycznym. Podobnie jest ze słowem "predestination", którego może nie używają Amerykanie po podstawówce, ale Amerykanie z wyższym wykształceniem całkiem często. Co ciekawe, Amerykanie słowa tego używają zasadniczo jako surogat przeznaczenia (jakkolwiek nie jest to przecież to samo). Tłumaczenie dosłowne wymagałoby użycia słowa "predestynacja", które w potocznym języku polskim spotyka się bardzo rzadko. Właściwie poza zajęciami z filozofii na studiach, nigdy nie słyszałem aby ktoś tego słowa choć raz użył w mojej obecności. Można było ewentualnie wybrać kompromis i wydać polską wersję językową pod tytułem "Fatum", co od biedy oddawałoby sens oryginalnego tytułu, ale przecież nawet wówczas to nie byłoby to samo, co predestynacja.

ontek

Witam wszystkich
Odpowiem pisząc "na kolanie" (powinienem od razu, ale wiadomo, zrób to co możesz itd...), a teraz śpieszę się troszkę.
Krótko i w temacie, czyli tłumaczenie. Więc czuję się skonfundowany (tu gdzie mieszkam takie "egzotyczne" słowa używa się codziennie, niestety) ponieważ miałem właśnie na myśli Predestynację, czyli właśnie "przeznaczone z góry" lub inaczej niezmienną, tak jak losy bohatera, wyznaczoną linię życia. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Predestynacja)
Czyli Twoje wyjaśnienie jako naukowe + filozoficzno teologiczne kombinacje, dają spore możliwości interpretacji filmu, ale też dają do myślenia, czy aby właśnie sam bohater nie usiłuje w jakiś sposób rozerwać krąg (przeciąć zjadającego ogon węża?). Czy też dając instrukcje, podpowiedzi nagrywane na dyktafonie nie tylko jak się ubrać ale co ma się w zarysie zdarzyć...

ontek

To jest moje pierwsze konto. Na poczatku pomyslalem ze byc moze jest to Twoj sposob na dyskredytacje osob ktore maja inne zdanie od Ciebie, ale mi to bardziej wyglada na manie przesladowcza. Odnosnie kultury slucham osob takich jak np Jerzy Bralczyk ktory odnosi sie z wyrozumialoscia do swoich rozmowcow czego Ty nie robisz. Mozesz pisac ladnie i skladnie co nie zmienia faktu, ze jestes chamem i arogantem. Widze, ze kolejny uzytkownik nie zastosowal poprawnej gramatyki, ortografii itp i nie zgodzil sie z Toba ... to pewnie "moje" 3 konto - Twoj wyimaginowny antagonista.

ocenił(a) film na 8
Joseph_Siegler

Wiem, że pewnie korci, ale nie możemy karmić trolla :) Nic o filmie, same wycieczki osobiste... Czepianie się ludzi, którzy piszą poprawnie... twoim językiem synu "WOW, such troll " :)

canabuz

Napisales tak chaotycznie, ze Cie nie zrozumialem. Prosze nie pisz w liczbie mnogiej bo zwrocilem uwage na wypowiedz jednej osoby, a nie wszystkich. Ja sie na fizyce w ogole nie znam, dlatego wszedlem w ten temat, zeby lepiej zrozumiec ten film. Uwazam ze znajomosc fizyki kwantowej nie musi byc oczywista nawet dla profesora matematyki, a ontek wyrazil sie w taki sposob jakby to wszystko powinno byc oczywiste dla kazdego. Po prostu boli mnie takie zachowanie, facet zamiast wylozyc temat w sposob profesjonalny chcial sie popisac.Czepiasz formy mojej wypowiedzi, a ja intencji z jaka ontek sie wypowiedzial. Podalem przyklad Jerzego Bralczyka nie bez powodu, bo wiem gdyby sie jego ktos spytal o jakis problem jezykowy to by mu sie nie zasmial na pewno w twarz i by nie nazwalby go kreteynem. Ontek splunal w twarz wszystkim ktorzy mogli tego filmu nie zrozumiec, oczywiscie nie obrzucil nikogo inwektywami, ale napisal to ladnym okraglym jezykiem - ale intencje pozostaly te same. Cytat z Ciebie "Sama (od dawna intrygująca, ale z jakiegoś powodu nadal tylko teoretyczna) podróż w czasie i czasoprzestrzeni przy uwzględnieniu szczególnej teorii względności niesie pełno paradoksów obecnie trudnych do zrozumienia nawet dla największych umysłów" Mysle, ze Ci objasnilem powod mojego wkurzenia ;).

Joseph_Siegler

Skąd u Ciebie ten wylew bełkotu i ignorancji?

ontek

Starajac sie wyjasnic film napisales jeszcze wieksze bzdury, gdyz wcale w nim nie chodzi o paradosks dziadka tylko ma wiecej wspolnego z pytaniem ktore zreszta jest zadane w filmie. Co chodzi o to czy mozna byc swoim ojcem to o ile nie jestes jakims klonem to genetyka jednak wyklucza taka mozliwosc. W filmie zgrabnie to rozwiazali zamiana plci czyli byl zachowany ten sam pakiet genow mocno naciagane ale jednak.

ocenił(a) film na 8
ontek

Uważam, że ontek bardzo ciekawie i trafnie opisał ideę filmu oraz stworzenie przez twórców pewnego rodzaju pętli czasowej - właśnie takie komentarze chciałbym czytać na forum, a nie trollowanie w stylu "totalne g.., obejrzałem 20 min, ale wszystko rozumiem i daje 1" . Ciężko w sposób logiczny wytłumaczyć początek istnienia głównego bohatera na liniowej osi czasu, trzeba przyjąć założenie np. pętli bez początku i tyle, w końcu to s-f. Pomijając brak wyraźnego początku w zrozumiałym dla przeciętnego człowieka układzie czasowym, film bardzo sprawnie pokazał paradoks przyczynowo-skutkowy. Teraźniejszość (wiadomo, umowna) w filmie pod względem skutków odpowiada przyczynom zawartym w przeszłości, czyli jest to pewna interpretacja paradoksu dziadka przystosowana do teoretycznie logicznego (dla nas, ludzi, bo tak postrzegamy czasoprzestrzeń) liniowego upływu czasu z możliwością tzw. przeskoków. Wszystko układa się w spójną całość, poza brakiem początku nie widzę większych błędów logicznych, ale należy pamiętać, że to nadal filmowa fikcja naukowa i nie można czepiać się każdego szczegółu czy błędu w scenariuszu.
Sama (od dawna intrygująca, ale z jakiegoś powodu nadal tylko teoretyczna) podróż w czasie i czasoprzestrzeni przy uwzględnieniu szczególnej teorii względności niesie pełno paradoksów obecnie trudnych do zrozumienia nawet dla największych umysłów, od paradoksu dziadka, bliźniąt, drabiny w stodole, relatywności kolejności zdarzeń, mnogości wszechświatów czy przekazywaniu informacji w dwóch kopertach w stanie splątanym. Już raz kłóciłem się "w internetach" z kimś, kto twierdził, że efekt tunelowy w mechanice kwantowej jest tym samym co podróż w czasie i teleportacja, a nie wiedział nawet czym jest studnia potencjału. Nie ma co karmić trolli...
Film nawiązał wg mnie w dość nowatorski sposób do paradoksu dziadka, fajnie to przedstawiono, do tego całkiem przystępnie - jest to po prostu przyjemna gimnastyka dla umysłu, na końcu i tak wszystko się wyjaśnia samo.
Wszystkim lubiącym ostrzejszą gimnastykę mózgu związaną z podróżą w czasie GORĄCO POLECAM WYNALAZEK - THE PRIMER (2004)(http://www.filmweb.pl/film/Wynalazek-2004-108799), niskobudżetowy film, ale naprawdę potrafi rozgrzać mózg do czerwoności :) Przy nim "Incepcja" to film banalnie prosty w zrozumieniu :)




ocenił(a) film na 8
ontek

Czy założenie wydarzeń w filmie nie jest takie, że główny bohater "przemieszcza" sie po tym samym "wszechświecie"?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones