Film Jonathan Glazera ogląda się jak dzieło sztuki. Inspirowana „Człowiekiem, który spadł na ziemię” kompozycja londyńskiego reżysera oprawą audiowizualną olśniewa jeszcze bardziej niż „Kochankowie” Jarmuscha. Jest posępna, depresyjna, w swej osowiałości hipnotyzująca. Scarlett Johansson, w najlepszej kreacji od lat, hipnotyzuje i uwodzi widza zupełnie jak swoje ofiary. Wtórują jej kadry techniczne, na czele z autorką ścieżki dźwiękowej Micą Levi. Levi stawia na niezręczność, chce niepokoić i prowokować koszmarne wyobrażenia – „Pod skórą” to przecież obraz wspaniale niedopowiedziany. Jej muzyka nie jest łatwa w odbiorze, podobnie zresztą jak sam film. W „Under the Skin” Glazer nie boi się korzystać z awangardowych środków wyrazu, prowokuje sztuką. Rezultat jego pracy uznanie zyskał nie tylko pomiędzy miłośnikami wyrafinowanego art house’u, ale też wśród fanów śmiałej grozy i niesztampowej fantastyki naukowej. Adaptacja powieści Michela Fabera – aluzyjna opowieść o wyobcowaniu – to największy eksperyment w tegorocznym horrorze. Co więcej, eksperyment bezczelnie zwycięski.
hisnameisdeath . wordpress . com/2014/12/28/filmowe-podsumowanie-2014-roku-25-najlepszych-horrorow-cz-2 (spacje!)